Zmiany zażądali związkowcy, którzy zarzucili dotychczasowemu negocjatorowi - Bartoszowi Piechocie formułowanie gróźb po adresem strony społecznej.
Rzecznik Adrian Kubicki zapewniał, że w czasie rozmów nie doszło do takiej sytuacji. Podkreślił, że negocjator został wyznaczony na prośbę związków zawodowych i dobrze spełnia swoją rolę. Rzecznik dopytywany, co się stanie, jeśli związkowcy odmówią rozmów z Bartoszem Piechotą odpowiedział, że obie strony są w bezpośrednim kontakcie i rozmowy będą mogły się odbyć.
Od ostatniego piątku obie strony prowadzą negocjacje w sprawie zakończenia trwającego od 18 października protestu. Zarząd przywrócił do pracy wszystkich zwolnionych związkowców, w tym szefową związku personelu pokładowego Monikę Żelazik. Adrian Kubicki zastrzegł jednak, że nie spełni postulatu, by zwolnić związki zawodowe z odpowiedzialności za straty wynikające ze strajku. Podkreślił, że legalność protestu oceni sąd, a zarząd firmy nie będzie się mógł zrzec roszczeń wobec organizacji związkowych.
Na razie nie wiadomo, czy i kiedy dojdzie w środę do negocjacji obu stron. Związkowcy przedłużyli zawieszenie strajku do środy, do godziny 22.30. Przedstawiciele zarządu PLL LOT wskazują, że jest on nielegalny. Według wstępnych szacunków przewoźnik z powodu protestów mógł stracić nawet kilkanaście milionów złotych.
Od ostatniego piątku obie strony prowadzą negocjacje w sprawie zakończenia trwającego od 18 października protestu. Zarząd przywrócił do pracy wszystkich zwolnionych związkowców, w tym szefową związku personelu pokładowego Monikę Żelazik. Adrian Kubicki zastrzegł jednak, że nie spełni postulatu, by zwolnić związki zawodowe z odpowiedzialności za straty wynikające ze strajku. Podkreślił, że legalność protestu oceni sąd, a zarząd firmy nie będzie się mógł zrzec roszczeń wobec organizacji związkowych.
Na razie nie wiadomo, czy i kiedy dojdzie w środę do negocjacji obu stron. Związkowcy przedłużyli zawieszenie strajku do środy, do godziny 22.30. Przedstawiciele zarządu PLL LOT wskazują, że jest on nielegalny. Według wstępnych szacunków przewoźnik z powodu protestów mógł stracić nawet kilkanaście milionów złotych.