W piątek wieczorem w Magdeburgu na wschodzie Niemiec samochód wjechał w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym. Władze uważają, że był to zamach. Nie ma jeszcze jasności, co do liczby ofiar śmiertelnych. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.
Portale gazet "Bild" i "Volksstimme" poinformowały o jedenastu ofiarach śmiertelnych. Portal tagesschau napisał, że "według policji, co najmniej jedna osoba nie żyje". Z kolei premier Saksonii-Anhalt Reiner Erich Haseloff ogłosił, że zginęły co najmniej dwie osoby - w tym małe dziecko.
Władze niemieckiego landu Saksonia-Anhalt podejrzewają, że piątkowy incydent w Magdeburgu był zamachem.
Według informacji stacji WDR/NDR, zatrzymany podejrzany to 50-letni mężczyzna z Arabii Saudyjskiej. Samochód użyty w przestępstwie został wcześniej przez niego wypożyczony.
Stacja MDR i agencja informacyjna dpa dowiedziały się ze źródeł rządowych Saksonii-Anhalt, że kierowca został zatrzymany. Według policji nadal nie jest jasne, czy był to samotny sprawca.
Samochód, w którym sprawca przejechał "co najmniej 400 metrów przez jarmark bożonarodzeniowy", nadal znajduje się na miejscu zdarzenia. Według portalu tygodnika "Spiegel", samochód to czarne BMW, które wjechało w tłum o godzinie 19:04.
"Jestem myślami z ofiarami i ich bliskimi. Jesteśmy z nimi i z mieszkańcami Magdeburga" - napisał na platformie X kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
Ministra spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser wielokrotnie wzywała do zachowania czujności podczas odwiedzania jarmarków bożonarodzeniowych.
Według informacji "Bilda", kanclerz Scholz i szefowa MSW Faeser udadzą się w sobotę do Magdeburga.
Zaledwie wczoraj w Berlinie wspominano ofiary zamachu na jarmarku bożonarodzeniowym sprzed ośmiu lat. 19 grudnia 2016 r. islamski terrorysta zabił kierowcę i porwał ciężarówkę, którą wjechał w tłum odwiedzających jarmark w centrum niemieckiej stolicy. Zginęło 13 osób, a ponad 70 zostało rannych.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski