Jacek Piechota był zbyt eksponowaną osobą, aby zostać tajnym współpracownikiem - zeznał przed szczecińskim sądem były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa.
Łącznie przed sądem stanęło 11 świadków. Pierwszy z nich, wysoko postawiony agent SB, który odpowiadał za werbowanie tajnych współpracowników zeznał, że jego zdaniem Piechota nie mógł pracować dla służby.
- To niemożliwe, chociażby z tej prostej przyczyny, że nie spełniał podstawowych warunków stawianych przed tajnymi współpracownikami - mówił świadek.
Zdaniem byłego funkcjonariusza SB chodziło przede wszystkim o to, że Jacek Piechota był w latach 80. posłem na Sejm, w strukturach PZPR aktywnie działał od 78. roku. Już samo to miało wykluczać go z grona osób, które bezpieka werbowała, ponieważ jej funkcjonariusze nie nakłaniali do współpracy osób wysoko postawionych - tłumaczył w sądzie mężczyzna.
Jacek Piechota w swoim oświadczeniu lustracyjnym z 2011. roku zeznał, że nigdy nie był tajnym współpracownikiem, jednak w dokumentach Instytutu Pamięci Narodowej figuruje jako TW "Robert" i miał w latach 80. inwigilować środowiska harcerskie.
- To ja dowiadywałem się od oficerów o różnych wydarzeniach dziejących się w środowisku. Informowali mnie o wyjściach drużyn do kościoła - mówił na rozprawie 10 września Jacek Piechota.
Piechota poza zasiadaniem w ławach poselskich i pełnieniem funkcji ministra gospodarki był również szefem resortu gospodarki i pracy w rządzie Marka Belki. Kilka lat temu startował także w wyborach na prezydenta Szczecina.