To była najtrudniejsza wyprawa w moim życiu - mówił zaraz po dotarciu do Polic Aleksander Doba. W niedzielę dopłynął do Europy, a we wtorek zameldował się w rodzinnym mieście. Na miejscu witali go rodzina, ukochana żona, przyjaciele i mieszkańcy.
Był szampan, pamiątkowe zdjęcia i kwiaty dla żony przywiezione z Francji. Nie mogło też zabraknąć kajaka OLO.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że po raz trzeci przepłynąłem Atlantyk. Ta wyprawa była najtrudniejsza, koniec, zamknąłem pętlę, mam na razie dosyć. Jestem szczęśliwy, radosny i wesoły - mówił Aleksander Doba.
- Jak to jest po tylu miesiącach zobaczyć męża? - pytała reporterka Radia Szczecin.
- Wielka radość: wreszcie jest, cały i zdrowy! To naprawdę niesamowite uczucie - mówiła żona.
- Wszyscy jesteśmy z niego dumni, cała Polska jest dumna, dlatego przyszłam - cieszyła się jedna z mieszkanek Polic.
Najsłynniejszy polski kajakarz przepłynął ocean atlantycki szlakiem północnym, który uznawany jest za najtrudniejszy. Przez ponad 3 miesiące rejsu borykał się z wieloma trudnościami - silnym wiatrem, sztormami i awarią steru. Ostatecznie dopłynął do miejscowości Le Conquet we Francji, a nie jak wcześniej planował - do Lizbony.
Aleksander Doba zapowiedział, że była to jego ostatnia tak daleka wyprawa.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że po raz trzeci przepłynąłem Atlantyk. Ta wyprawa była najtrudniejsza, koniec, zamknąłem pętlę, mam na razie dosyć. Jestem szczęśliwy, radosny i wesoły - mówił Aleksander Doba.
- Jak to jest po tylu miesiącach zobaczyć męża? - pytała reporterka Radia Szczecin.
- Wielka radość: wreszcie jest, cały i zdrowy! To naprawdę niesamowite uczucie - mówiła żona.
- Wszyscy jesteśmy z niego dumni, cała Polska jest dumna, dlatego przyszłam - cieszyła się jedna z mieszkanek Polic.
Najsłynniejszy polski kajakarz przepłynął ocean atlantycki szlakiem północnym, który uznawany jest za najtrudniejszy. Przez ponad 3 miesiące rejsu borykał się z wieloma trudnościami - silnym wiatrem, sztormami i awarią steru. Ostatecznie dopłynął do miejscowości Le Conquet we Francji, a nie jak wcześniej planował - do Lizbony.
Aleksander Doba zapowiedział, że była to jego ostatnia tak daleka wyprawa.