Wiemy o sprawie od wielu lat, próbowaliśmy interweniować, ale nie udało się znaleźć innej osoby do prowadzenia uroczystości - tak Mieczysław Jurek, szef zachodniopomorskiej Solidarności komentuje sprawę Andrzeja Oryla.
Tak było w ubiegły piątek podczas odsłonięcia pomnika ofiar Grudnia 1970 na Cmentarzu Centralnym i dzień później pod bramą Stoczni Szczecińskiej, gdzie odbyły się główne uroczystości 52. rocznicy mordu robotników w Szczecinie.
Kilka lat temu była dyskusja na ten temat, że być może należy zrezygnować z usług Andrzeja Oryla. Konsultowaliśmy się w tej sprawie z IPN - mówi Mieczysław Jurek.
- Skończyło się na tym, że nie znaleźliśmy kogoś takiego, kto na podobnym poziomie poprowadziłby te uroczystości. I tak trochę milcząco, jakbyśmy przeszli do porządku... A później chyba Miasto go poprosiło o to, żeby poprowadził te uroczystości, a my już temu się nie sprzeciwialiśmy - relacjonuje Mieczysław Jurek.
Znamy przeszłość Andrzeja Oryla, on sam jej nie zaprzecza - dodaje Jurek.
- Nie deprecjonowaliśmy człowieka, bo czymś innym jest, jak ktoś to ukrywa i potem się to wydaje, a jak ktoś nie ukrywa i nie zaprzecza, mówi: tak jest. I to jest taka różnica między tym, który ukrywa i udaje, że był święty, a między tym, który nie ukrywa i mówi, co takiego się wydarzało i co takiego robił - ocenił Mieczysław Jurek.
Interwencję w sprawie zapowiedział Instytut Pamięci Narodowej.
- Skończyło się na tym, że nie znaleźliśmy kogoś takiego, kto na podobnym poziomie poprowadziłby te uroczystości. I tak trochę milcząco, jakbyśmy przeszli do porządku... A później chyba Miasto go poprosiło o to, żeby poprowadził te uroczystości, a my już temu się nie sprzeciwialiśmy - relacjonuje Mieczysław Jurek.
- Nie deprecjonowaliśmy człowieka, bo czymś innym jest, jak ktoś to ukrywa i potem się to wydaje, a jak ktoś nie ukrywa i nie zaprzecza, mówi: tak jest. I to jest taka różnica między tym, który ukrywa i udaje, że był święty, a między tym, który nie ukrywa i mówi, co takiego się wydarzało i co takiego robił - ocenił Mieczysław Jurek.