Coraz więcej Rosjan chce kandydować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. W środowiskach opozycyjnych nazywani są oni "kukiełkami Kremla", a sam proces określany jest jako zapowiedź "wyborczej farsy". Do wyborów prezydenckich w Rosji pozostało pięć miesięcy. Do tej pory swojej kandydatury nie zgłosił najpoważniejszy pretendent do najwyższego urzędu w państwie - Władimir Putin.
W październiku start w wyborach zapowiedziała związana z opozycją prezenterka Ksenia Sobczak. Kandydatka przyznała, że Krym został przez Rosję zajęty nielegalnie, domaga się odsunięcia od władzy Władimira Putina i likwidacji Mauzoleum Lenina na Placu Czerwonym.
W ostatnich dniach Rosjanie poznali jeszcze cztery kandydatury. O urząd prezydenta chcą ubiegać się: obrończyni praw człowieka Jekatierina Gordon, aktorka filmów erotycznych Jelena Bierkowa, politolog Andriej Bogdanow, czarnoskóry bloger Samson Szołademi, a także lider partii "Jabłoko" Grigorij Jawliński i przewodniczący Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski.