Sejm przyjął prezydencki projekt ustawy w tej sprawie. Kobiety będą mogły przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat, a mężczyźni 65.
Jak ocenia poseł PiS Artur Szałabawka, to powrót sprawiedliwości. - Powrót do prawa i praworządności. Kobieta po 60 roku życia siedzi za grosze na kasie w hipermarkecie. Musiała jakoś dobrnąć do wieku emerytalnego. Teraz nie będzie tego robić - mówi Szałabawka.
Z kolei Magdalena Kochan z Platformy Obywatelskiej twierdzi, że podniesienie wieku emerytalnego było koniecznością, a odwracanie reformy jest nieodpowiedzialne. - Obniżenie wieku emerytalnego było wprowadzane w trosce o Polskę nie tylko dzisiaj, ale także jutro. To był objaw solidarności pokoleń. Młodzi, których będzie coraz mniej na rynku pracy, nie mogą być obciążani odpowiedzialnością za nasze długi - mówi Kochan.
"Za" głosowali wszyscy posłowie Prawa i Sprawiedliwości oraz większość klubu Kukiz'15, w tym parlamentarzysta ze Szczecina Sylwester Chruszcz. - Ten próg podwyższania przejścia na emeryturę nie powinien być wyższy. Dbajmy bardziej o polską gospodarkę i o wolność gospodarczą. Tutaj znajdźmy środki na przyszłe emerytury, a nie przez podwyższanie wszystkich progów - wyjaśnia Chruszcz.
"Za" był też jeden poseł Platformy Obywatelskiej - Marian Zembala, a dwóch posłów tej partii wstrzymało się od głosu. Przeciwko opowiedział się prawie cały klub PO i cały klub .Nowoczesnej, także szczeciński poseł Piotr Misiło. Misiło sprzeciwia się odwróceniu ustawy przyjętej za rządów PO-PSL twierdząc, że Polski na te zmiany nie stać. - Budżet, Polska, młodzi ludzie i polskie rodziny najzwyczajniej w świecie tego nie wytrzymają. Nie stać nas na taki zabieg. To jest zły zabieg, dlatego jestem przeciwny - tłumaczy parlamentarzysta.
Ustawa odwraca reformę PO-PSL, zgodnie z którą wiek emerytalny jest stopniowo podnoszony i ostatecznie miał wynieść 67 lat, niezależnie od płci. Prezydencki projekt trafi teraz do Senatu, a potem do podpisu Andrzeja Dudy. Zmiany wejdą w życie 1 października 2017 roku.