Referendum separatystów we wschodniej Ukrainie potępia Waszyngton. Zdaniem Białego Domu, wszystkie działania rozłamowców są sterowane przez Moskwę. USA podkreślają, że wyniki głosowań w Doniecku i Ługańsku, które mówią o odłączeniu się regionów od Ukrainy, są nieważne.
Waszyngton podkreśla, że Kreml w tym przypadku nie wykorzystał swoich wpływów i nie zrobił nic, aby nie doszło do głosowań.
Z kolei Departament Stanu zakwestionował wyniki referendów. Według amerykańskich urzędników głosy oddawały dzieci, dochodziło też do sytuacji, że w referendum brały udział osoby, które w ogóle nie pojawiły się w prowizorycznie przygotowanych lokalach wyborczych.
Media w Stanach Zjednoczonych zaznaczają, że kolejne sankcje wobec Moskwy i samego prezydenta Rosji Władimira Putina są tylko kwestią czasu.
W niedzielę separatyści przeprowadzili w Doniecku i Ługańsku referenda niepodległościowe. Oba głosowania odbyły się bez udziału niezależnych obserwatorów.
Według separatystów, "za" niepodległością opowiedziało się 89,07 proc. mieszkańców obwodu donieckiego i 96,2 proc. obwodu ługańskiego.