Prokuratura Warszawa-Praga na konferencji prasowej pokazała swoje własne nagrania z akcji w redakcji tygodnika "Wprost".
- W redakcji panował chaos, ale nikt nie użył siły - twierdzi prokuratura i na dowód publikuje swoje nagrania z momentu przesłuchania i dobijania się dziennikarzy do pokoju, w którym ono trwało.
- Wszyscy muszą zobaczyć, jak akcja wyglądała naprawdę - uważa rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. - Pierwsze fragmenty wskazują na to, że prokurator od początku tej czynności dążył do ugodowego przejęcia nośnika. Chciał przedyskutować z redaktorem naczelnym fakt przejęcia nośnika bez używania jakichkolwiek środków.
Sylwester Latkowski utrzymuje, że prokuratura chciała zabrać nośniki siłą, a sam naczelny miał wykręcane ręce. - Te nagrania są spreparowane - mówi Marcin Dzierżanowski, zastępca redaktora naczelnego. - To wykręcanie rąk jest widoczne. Kamera nagrała to, co chciała pokazać. Widzimy wyraźnie, że samego momentu odbierania laptopa nie widać. Wszyscy widzą, że przemoc została użyta.
Według rzeczniczki, prokurator już miał zabrać nośnik z nagraniami, ale naczelny tygodnika Sylwester Latkowski go nie oddał. Dodaje, że z nagrań prokuratury wynika, że to dziennikarze "Wprost" nie chcieli współpracować.
Na Twitterze redaktor naczelny napisał, że pokazywanie takich nagrań to manipulacja, a na miejscu nikt z prokuratury nie potrafił skopiować plików z komputerów MAC.
TVN24/x-news
- W redakcji panował chaos, ale nikt nie użył siły - twierdzi prokuratura i na dowód publikuje swoje nagrania z momentu przesłuchania i dobijania się dziennikarzy do pokoju, w którym ono trwało.
- Wszyscy muszą zobaczyć, jak akcja wyglądała naprawdę - uważa rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.