Parlament Europejski debatował na temat praworządności na Węgrzech. Według części europosłów, wobec tego kraju powinien zostać uruchomiony artykuł siódmy, podobnie jak stało się to w przypadku Polski.
Według sprawozdawczyni raportu Judith Sargentini, to złamanie zobowiązań traktatowych.
- Raport, który dziś jest przed państwem, wszechstronnie wymienia wszystkie działania rządu, które razem stanowią jawne naruszenie wartości naszej wspólnoty - mówiła europosłanka. Jej zdaniem, nie doszło do poprawy sytuacji od czasu, kiedy ostatni raz parlament zajmował się tą sprawą w czerwcu.
W dyskusji w Parlamencie Europejskim wziął udział premier Viktor Orban. Debatę w Parlamencie Europejskim nazwał "policzkiem" wobec Węgrów. Według premiera, raport napisano korzystając wyłącznie z opinii środowisk antyrządowych. Jego zdaniem, Węgry zostaną "ukarane", ponieważ sprzeciwiły się przyjmowaniu uchodźców.
- Broniliśmy Węgier i bronimy nadal Unii Europejskiej. Z całym szacunkiem i z całą stanowczością muszę odrzucić ten szantaż, że musimy wspierać migrację wbrew opinii naszego narodu - mówił Orban w Parlamencie Europejskim.
Manfred Weber z frakcji ludowców przekonywał, że najbardziej niepokojące na Węgrzech jest ograniczenie działalności uniwersytetów.
- W mojej grupie nie możemy zrozumieć, dlaczego Uniwersytet Środkowoeuropejski w Budapeszcie jest w krytycznej sytuacji i nie może na przykład wręczać amerykańskich dyplomów. Wolność nauki jest fundamentalną wartości dla Unii Europejskiej - mówił europoseł.
Węgierskiego rządu bronił w imieniu europejskich konserwatystów europoseł PiS Ryszard Legutko. Głosy o naruszeniu praworządności na Węgrzech nazwał "atakiem na demokratycznie wybrany rząd" i prawo do stanowienia własnego prawa przez kraj członkowski. Jak dodał, "rząd Fideszu miał ogromne poparcie przez ostatnie dekady". - Mówią państwo, że to nie atak na węgierskie społeczeństwo, tylko na węgierski rząd. Ale ktoś ten rząd wybrał - powiedział Ryszard Legutko.
Artykuł siódmy traktatu o Wspólnocie jest uruchamiany wtedy, gdy zachodzi podejrzenie naruszenia przez kraj członkowski podstawowych wartości Unii, na przykład praworządności. To pierwszy krok w kierunku wdrożenia sankcji wobec danego kraju i ograniczenia jego prawa jako członka Rady Europejskiej. Decyzję w tej sprawie muszą jednak podjąć jednomyślnie wszyscy przywódcy państw europejskich.
Jak dotąd tylko raz w historii Wspólnoty zdecydowano się na taki krok - Komisja Europejska uruchomiła artykuł siódmy w grudniu 2017 roku wobec Polski. Powodem były głównie zmiany w wymiarze sprawiedliwości, które - według Komisji - miały ograniczać niezależność sądów. W środę Parlament Europejski zdecyduje, czy artykuł siódmy zostanie uruchomiony również wobec Węgier.