Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell spotka się w piątek w Moskwie z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem. Wizyta, która rozpoczęła się w czwartek, wywołała negatywne komentarze i zastrzeżenia przedstawicieli Polski i krajów bałtyckich a także części ekspertów.
"Do tej wizyty dochodzi w bardzo skomplikowanej sytuacji. To delikatne, dyplomatyczne balansowanie" - mówił.
Ale sam szef unijnej dyplomacji, kiedy ogłaszał oficjalnie w ubiegłym tygodniu wizytę w Moskwie i spotkania, o Aleksieju Nawalnym nie wspominał. Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, poproszony wtedy o komentarz przez Polskie Radio, nie był zdziwiony.
"Znając uwarunkowania rosyjskie i twardą postawę wobec Aleksieja Nawalnego i tych, którzy demonstrowali w jego obronie, to przykro mi to mówić, ale to jest chyba dość realistyczne" - powiedział minister w rozmowie z brukselską korespondentką Polskiego Radia Beatą Płomecką.
Ale błędem jest - jak uważają Polska i kraje bałtyckie - że do wizyty w ogóle dochodzi teraz, bo najpierw powinna się odbyć pogłębiona dyskusja wśród państw członkowskich na temat relacji z Rosją, później należałoby przeprowadzić konsultacje z USA i zorganizować wizytę na Ukrainie, a dopiero potem lecieć do Moskwy. Nie brak też głosów, że wobec nasilających się represji wobec obywateli w Rosji, wizyta szefa unijnej dyplomacji teraz zostanie wykorzystana w celach propagandowych.