Radio SzczecinRadio Szczecin » Polska i świat
Reklama
Zobacz
Reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz

Moskwa. Fot. pixabay.com / rperucho (CC0 domena publiczna)
Moskwa. Fot. pixabay.com / rperucho (CC0 domena publiczna)
Będą unijne sankcje wobec Rosji w związku z aresztowaniem Aleksieja Nawalnego i decyzją o zesłaniu go do kolonii karnej. Jednak restrykcje nie obejmą raczej oligarchów, mimo apeli między innymi współpracowników rosyjskiego opozycjonisty.
W poniedziałek zielone światło dla nałożenia sankcji i rozpoczęcia prac na czarną listą dali ministrowie spraw zagranicznych 27 unijnych krajów na spotkaniu w Brukseli.

- Decyzja zapadła bardzo szybko - powiedział minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau w rozmowie z brukselską korespondentką Polskiego Radia. Osoby wpisane na czarną listę będą miały zakaz wjazdu do Unii i zablokowane aktywa finansowe w Europie. - To jest decyzja polityczna, a równolegle z nią trwa postępowanie sprowadzające się do łączenia materiału dowodowego, którym my po stronie unijnej dysponujemy z określonymi osobami, które niejako kandydują do tego by znaleźć się na tej liście - dodał szef polskiej dyplomacji.

Unia, nakładając sankcje na osoby uznane za winne bezprawnego uwięzienia Aleksieja Nawalnego wykorzysta po raz pierwszy przepisy dotyczące restrykcji za łamanie praw człowieka. Nie obejmują one jednak przypadków korupcji a to oznacza, że oligarchów finansujących reżim Władimira Putina na czarnej liście nie będzie. Polska wraz z krajami bałtyckimi już dawno wskazywała, że objęcie sankcjami oligarchów byłoby bardzo dotkliwe dla rosyjskiego prezydenta. Jednak wykorzystanie nowych, niedawno zatwierdzonych restrykcji za łamanie praw człowieka raczej to uniemożliwi.

- Niezależne od tego, jak na to patrzymy ze strony moralnej, operujemy jako Polska, członek Unii Europejskiej, w reżimie sankcyjnym sprowadzającym się wyłącznie do przesłanek wynikających z pogwałcenia praw człowieka - skomentował Zbigniew Rau.

Nieoficjalnie mówi się, że sankcjami ma być objętych dziewięć osób, w tym szef komitetu śledczego, dowódca Gwardii Narodowej, szef służby więziennej i prokurator generalny.

Podczas poniedziałkowej narady ministerialnej szef unijnej dyplomacji Josep Borrell zdał relację ze swojej wizyty w Moskwie na początku lutego. Sprzeciwiały się jej między innymi Polska i kraje bałtyckie. Uważały, że w związku z aresztowaniem opozycjonisty Aleksieja Nawalnego i nasilającymi się represjami wobec obywateli Josep Borrell powinien odwołać lot do Moskwy. Szef unijnej dyplomacji jednak poleciał, a jego wizyta okazała się porażką. Nie dość, że nie uzyskał niczego, nie otrzymał na przykład zgody na spotkanie w więzieniu z Aleksiejem Nawalnym, to jeszcze wysłuchał na konferencji prasowej wielu negatywnych uwag ze strony rosyjskiego ministra spraw zagranicznych pod adresem Unii i USA, na które nie zareagował. W tym samym dniu władze na Kremlu wyrzuciły trójkę unijnych dyplomatów - z Polski, Niemiec i Szwecji.

W poniedziałek szef unijnej dyplomacji swojej wizyty bronił i nie przyznał się do błędu, choć o Rosji zaczął wypowiadać się inaczej, bo jeszcze przed wizytą w Moskwie stawiał wyłącznie na dialog. - Rosja nie jest zainteresowana współpracą z Unią, wręcz przeciwnie, jest nastawiona konfrontacyjnie - mówił po obradach.

Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau przyznał, że zmiana tonu jest zauważalna. - Ta zmiana jest bardzo istotna, by nie powiedzieć radykalna. On postrzega relacje Unii Europejskiej z Federacją Rosyjską, stan umysłu i sposób działania władz rosyjskich tak jak my to postrzegamy w naszej części Unii Europejskiej - dodał minister Rau.
Relacja Beaty Płomeckiej (IAR).

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

12345
Reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty