30 kwietnia mija 71 lat od wyzwolenia przez Armię Czerwoną obozu koncentracyjnego Ravensbrück w Niemczech. Zginęło tam blisko 100 tysięcy osób, w większości kobiety i dzieci.
Ravensbrück był największym obozem dla kobiet, jaki zbudowali naziści podczas II wojny światowej. Żołnierze III Rzeszy zmuszali więźniarki do głodowej pracy, poddawali je eksperymentom medycznym i uśmiercali w komorach gazowych.
Jedną z więźniarek była Łucja Stendel. Trafiła tam po aresztowaniu w czasie Powstania Warszawskiego. - Po przyjeździe wszystko nam zabrali. Skierowali do kąpieli i dali pasiaki oraz drewniaki holenderskie - wspomina pani Łucja.
Inna uczestniczka Powstania Warszawskiego - Marianna Jankowska - wpadła w ręce Niemców po rozbiciu jej oddziału na warszawskiej Woli. - Pracowałam w fabryce Boscha, która znajdowała się pod ziemią. Dziewięć miesięcy nie widziałam światła dziennego - opowiada pani Marianna.
Kolejną byłą więźniarką jest Stanisława Osiczko. Uniknęła śmierci tylko dlatego, że miała 15 lat. O rok za mało, by opuścić obóz z grupą, która - jak wmawiano więźniom - idzie do pracy. - Nie wiedziałyśmy, że to jest tzw. "rozwałka", czyli rozstrzelanie. Dopiero wieczorem zorientowałyśmy się, że to nie żaden transport. Było słychać salwy - mówi pani Stanisława.
Oprócz Polek i Żydówek, w obozie były też m.in. Rosjanki i Francuzki. 30 kwietnia 1945 roku do obozu weszli żołnierze Armii Czerwonej. Oswobodzili około dwóch tysięcy kobiet.
Jedną z więźniarek była Łucja Stendel. Trafiła tam po aresztowaniu w czasie Powstania Warszawskiego. - Po przyjeździe wszystko nam zabrali. Skierowali do kąpieli i dali pasiaki oraz drewniaki holenderskie - wspomina pani Łucja.
Inna uczestniczka Powstania Warszawskiego - Marianna Jankowska - wpadła w ręce Niemców po rozbiciu jej oddziału na warszawskiej Woli. - Pracowałam w fabryce Boscha, która znajdowała się pod ziemią. Dziewięć miesięcy nie widziałam światła dziennego - opowiada pani Marianna.
Kolejną byłą więźniarką jest Stanisława Osiczko. Uniknęła śmierci tylko dlatego, że miała 15 lat. O rok za mało, by opuścić obóz z grupą, która - jak wmawiano więźniom - idzie do pracy. - Nie wiedziałyśmy, że to jest tzw. "rozwałka", czyli rozstrzelanie. Dopiero wieczorem zorientowałyśmy się, że to nie żaden transport. Było słychać salwy - mówi pani Stanisława.
Oprócz Polek i Żydówek, w obozie były też m.in. Rosjanki i Francuzki. 30 kwietnia 1945 roku do obozu weszli żołnierze Armii Czerwonej. Oswobodzili około dwóch tysięcy kobiet.