30 kilometrów od ich domów toczy się wojna. Starają się jednak żyć normalnie. Mowa o dzieciach z Pawłogradu na wschodzie Ukrainy, które właśnie przyjechały na letni odpoczynek do Szczecina.
- Niestety nie wszyscy mogli przyjechać. Sytuacja u nas jest dość trudna, a rodzice często nie pozwalają swoim dzieciom wyjeżdżać, bo chcą mieć je przy sobie - wyjaśnia opiekunka chóru, pani Jewgienia.
- U nas nie ma wojny i jest spokojnie. Działania prowadzone są 30 kilometrów dalej, a o tym, co się tam dzieje wiemy z wiadomości - przyznaje kilkunastoletni Borys.
- Wojna jednak ciągle jest obecna - dodaje pani Jewgienia. - Koleżanka mojej wnuczki miała ojca, który został powołany do wojska. Zginął wtedy, kiedy został zestrzelony helikopter z 39 żołnierzami. Ta dziewczynka wciąż jednak czeka na powrót swojego taty.
Stuosobowa grupa z Ukrainy przyjechała do Szczecina na zaproszenie prezydenta miasta - Piotra Krzystka.
Młodzi Ukraińcy spędzą u nas 10 dni. W tym czasie będą zwiedzać miasto. W poniedziałek odwiedzili m.in. Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki. Pojadą też do Berlina i nad morze.