Wydawałoby się, że w takich warunkach nie można żyć. Samotnie w starym polonezie zaparkowanym na działce na Gumieńcach albo w opuszczonym elewatorze zbożowym w Dąbiu - tak mroźną noc, gdy na termometrach minus siedem, spędzają bezdomni.
Pracownicy schroniska Feniks kontrolują takie koczowiska i proponują chętnym gorącą kawę, kołdry i przewiezienie do placówki. Ci zwykle jednak odmawiają, bo w schronisku nie można pić alkoholu.
Minus siedem stopni Celsjusza. O godzinie 23 na ulicy Południowej stoi niebieski polonez truck. W środku 56-letni mężczyzna - słucha radia, leży na tylnym fotelu przykryty kilkoma kołdrami. Nie chce mówić jak stracił dom. W samochodzie osobowym mieszka ponad rok.
- Tu jest mój dom. To są moje życiowe problemy. Samochód jest kolegi. Mam maszynkę, garnki, robię posiłki na gorąco, śniadanie czy herbatę - mówi bezdomny.
Ruiny elewatora zbożowego w Dąbiu. Z jednej strony na materacach siedzi dwóch mężczyzn: 70-letni pan Tadeusz i 50-letni Piotr. W pomieszczeniu obok sypialni prowizoryczna kuchnia, dalej składzik z puszkami. Nigdzie nie ma drzwi, wejście przesłonięte jest szmatą.
- Gotujemy sobie, mamy ognisko, więc zawsze cieplej. Trzeba mieć jedzenie. - Dajemy sobie radę. W elewatorze można przetrwać - mówią bezdomni.
W placówce przy ulicy Zamkniętej w Szczecinie jest teraz około 160 osób. Każdy znajdzie tam miejsce do spania.
Minus siedem stopni Celsjusza. O godzinie 23 na ulicy Południowej stoi niebieski polonez truck. W środku 56-letni mężczyzna - słucha radia, leży na tylnym fotelu przykryty kilkoma kołdrami. Nie chce mówić jak stracił dom. W samochodzie osobowym mieszka ponad rok.
- Tu jest mój dom. To są moje życiowe problemy. Samochód jest kolegi. Mam maszynkę, garnki, robię posiłki na gorąco, śniadanie czy herbatę - mówi bezdomny.
Ruiny elewatora zbożowego w Dąbiu. Z jednej strony na materacach siedzi dwóch mężczyzn: 70-letni pan Tadeusz i 50-letni Piotr. W pomieszczeniu obok sypialni prowizoryczna kuchnia, dalej składzik z puszkami. Nigdzie nie ma drzwi, wejście przesłonięte jest szmatą.
- Gotujemy sobie, mamy ognisko, więc zawsze cieplej. Trzeba mieć jedzenie. - Dajemy sobie radę. W elewatorze można przetrwać - mówią bezdomni.
W placówce przy ulicy Zamkniętej w Szczecinie jest teraz około 160 osób. Każdy znajdzie tam miejsce do spania.