Komisja śledcza zbada działania niemieckiej policji wobec zamachowca z Berlina. Zgodę na powołanie zespołu wyraziła Izba Deputowanych, czyli regionalny parlament landu Berlin.
Komisja sprawdzi, czy doszło do błędów i manipulacji w działaniach policjantów względem Anisa Amriego. Zespół może rozpocząć pracę na początku lipca.
W zeszłym tygodniu minister spraw wewnętrznych landu Berlin ujawnił, że zamachowiec mógł zostać zatrzymany miesiąc przed tragedią na Breitscheidplatz. Policjanci, którzy podsłuchiwali telefon Tunezyjczyka mieli wiedzieć, że zawodowo zajmuje się on handlem narkotykami. To, według prawa, umożliwiało jego aresztowanie - do tego jednak nie doszło.
Informacje pojawiły się w notatce funkcjonariuszy Landowego Urzędu Kryminalnego.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez dwóch funkcjonariuszy LKA wpłynęło do prokuratury. Śledczy podejrzewają bowiem, że treść notatki mogła zostać zmieniona po zamachu, by ukryć błąd policjantów. W dokumencie znajduje się teraz zapis, że Amri sprzedawał niewielkie ilości narkotyków. Usunięte miały też zostać nazwiska innych osób zamieszanych w handel środkami odurzającymi. Tymczasem po ujawnieniu informacji, że zamachowi można było zapobiec, adwokat rodzin ofiar domaga się dla nich 100 mln euro odszkodowania.
W grudniu Amri porwał ciężarówkę i wjechał nią w jarmark świąteczny, zabijając 12 osób, w tym polskiego kierowcę TIR-a.