- Argumenty miasta są nie do przyjęcia, w skrajnym przypadku sprawa skończy się w sądzie - tak mówi były już prezes miejskiej spółki odpowiedzialnej za budowę stadionu w Szczecinie.
Zygmunt mówi, że nic nie wskazywało na jego dymisję. W dniu zwolnienia - po południu - miał podpisać umowę powierniczą między miastem a spółką, ale kilka godzin wcześniej Rada Nadzorcza go odwołała.
Później biuro prasowe urzędu miasta stwierdziło, że dymisja "minimalizuje zagrożenia dotyczące harmonogramu prac", chociaż samemu ustępującemu prezesowi rada nadzorcza powodów nie przedstawiła - tak mówi Zdzisław Zygmunt.
- Jeżeli chodzi o te argumenty, które się pojawiły w prasie, nie są dla mnie argumentami prawdziwymi i do przyjęcia. Wystąpiłem z pismem o uzasadnienie pisemne mojego odwołania. Wtedy zobaczę co jest faktycznie powodem i do tego się odniosę - mówi Zygmunt.
Zdzisław Zygmunt zapewnia, że argument o ewentualnych opóźnieniach jest nietrafiony, bo z żadnymi dokumentami nie zwlekał, żadne prace się nie opóźniały. Zapowiada, że po otrzymaniu uzasadnienia dymisji zdecyduje co dalej. W grę wchodzi pozew do sądu pracy.
- Jest to skrajna formuła. Ja się nad tym zastanowię - mówi Zygmunt.
A spółka ma nowego, tymczasowego prezesa. To Agnieszka Belina, zastępca dyrektora wydziału inwestycji w Urzędzie Miasta.
Jak usłyszeliśmy w biurze prasowym Urzędu Miasta, nie było konkretnych działań, które się opóźniały, ale "subiektywna ocena Rady Nadzorczej była taka, że poziom działania Zdzisława Zygmunta mógł doprowadzić do opóźnień w inwestycji".