Nasze obroty po tragedii w Koszalinie spadły nawet o 60 procent, ale sytuacja pomału wraca do normy - tak mówią o swojej sytuacji właściciele szczecińskich escape roomów.
Muszą na przykład przeprowadzić próbne ewakuacje obiektów, których koszty mogą sięgać nawet kilku tysięcy złotych. Jednak, jak mówi właściciel jednego ze szczecińskich Escape Roomów - Damian Koziołek, w praktyce nie jest to takie proste.
- Próbne wyjście ewakuacyjne dla ośmiu osób, które są na raz w lokalu, tym specjalistom absolutnie nie leży. Zazwyczaj robi się to w centrach handlowych, gdzie przeprowadzamy takie wyjście dla 500-1000 osób. Wtedy jest to uzasadnione. W tej chwili specjaliści od BHP nie mają pojęcia jak to ugryźć, choć przykładają się i starają się nam pomóc - powiedział Koziołek.
Jak dodaje Koziołek, klienci interesujący się standardem pomieszczeń, w których będą grać podchodzą po prostu racjonalnie do spraw swojego bezpieczeństwa.
- Jest bardzo wiele pytań tutaj zadawanych, przede wszystkim takie błahe o gaśnicę czy strzałki ewakuacyjne. Jednocześnie my zawsze przedstawiamy naszym klientom całą gamę aprobat, jakie mamy - czy to od tzw. budowlanki, czy sanepidu. Chcemy po prostu, żeby nasz klient czuł się bezpiecznie - powiedział Koziołek.
Właściciele escape roomów mają 30 dni na zgłoszenie potrzeby przeprowadzenia próbnej ewakuacji. Wobec obowiązujących przepisów muszą ją przeprowadzać raz na dwa lata.