Żołnierze ze Szczecina przechodzą ostatni sprawdzian przed rozpoczęciem nowej misji - rozpoczęła się certyfikacja kontyngentu, który jesienią wyleci do Libanu w ramach działań ONZ.
250 mundurowych z 12. Dywizji Zmechanizowanej poleci na pogranicze libańsko-izraelskie, gdzie panuje atmosfera mocnego napięcia politycznego i militarnego. Trwająca tydzień certyfikacja zwieńczy wielomiesięczne szkolenie na poligonach i będzie sygnałem, że Polacy podołają procedurom nałożonym przez ONZ.
- Certyfikacja będzie polegała na sprawdzeniu czy kontyngent jest w stanie zrealizować zadania zgodnie z wymaganiami stawianymi przez Organizację Narodów Zjednoczonych i przez dowództwo sił w Libanie. Polega również na sprawdzeniu zdolności realizacji zadań taktycznych; została nam wskazana cała lista - mówi dowódca zmechanizowanej "dwunastki" generał dywizji Maciej Jabłoński.
To będzie skomplikowana misja, zupełnie inna niż te w Iraku i Afganistanie. Żołnierze zamiast bronią - częściej będą musieli posługiwać się dyplomacją.
- Miałem okazję być w Libanie, ale wtedy charakter misji był trochę inny: w misji rozjemczej realizowały zadania głównie pododdziały logistyczne i pododdział inżynieryjny. Wydzielony z 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej kontyngent to pododdział manewrowy bazujący na rosomakach - dodaje generał Jabłoński.
Polacy po 10 latach wracają na Bliski Wschód pod egidą ONZ. Wcześniej pełnili podobną służbę na wzgórzach Golan, w Syrii i również Libanie. Od tamtego czasu zmieniła się jednak sytuacja geopolityczna w tamtym rejonie - oznacza to, że poziom niebezpieczeństwa jest porównywalny z panującym w Iraku i Afganistanie.
- Certyfikacja będzie polegała na sprawdzeniu czy kontyngent jest w stanie zrealizować zadania zgodnie z wymaganiami stawianymi przez Organizację Narodów Zjednoczonych i przez dowództwo sił w Libanie. Polega również na sprawdzeniu zdolności realizacji zadań taktycznych; została nam wskazana cała lista - mówi dowódca zmechanizowanej "dwunastki" generał dywizji Maciej Jabłoński.
To będzie skomplikowana misja, zupełnie inna niż te w Iraku i Afganistanie. Żołnierze zamiast bronią - częściej będą musieli posługiwać się dyplomacją.
- Miałem okazję być w Libanie, ale wtedy charakter misji był trochę inny: w misji rozjemczej realizowały zadania głównie pododdziały logistyczne i pododdział inżynieryjny. Wydzielony z 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej kontyngent to pododdział manewrowy bazujący na rosomakach - dodaje generał Jabłoński.
Polacy po 10 latach wracają na Bliski Wschód pod egidą ONZ. Wcześniej pełnili podobną służbę na wzgórzach Golan, w Syrii i również Libanie. Od tamtego czasu zmieniła się jednak sytuacja geopolityczna w tamtym rejonie - oznacza to, że poziom niebezpieczeństwa jest porównywalny z panującym w Iraku i Afganistanie.