Już dwa miesiące trwają powyborcze protesty na Białorusi. Społeczeństwo domaga się ustąpienia prezydenta Łukaszenki, którzy rządzi tam od 26 lat.
Paweł Kazanecki ze Stowarzyszenia Wschodnioeuropejskie Centrum Demokratyczne mówił, że reżim Łukaszenki jest coraz słabszy.
- Wszystko, co w tej chwili się odbywa wskazuje, ze Łukaszenko nie będzie w stanie rządzić narodem. Trzymając władzę wyłącznie poprzez wojsko i struktury siłowe nie da się zarządzać gospodarką. Gospodarka białoruska będzie coraz bardziej padać - analizował Kazanecki.
Białoruska milicja zatrzymała już 13 tysięcy demonstrantów, a do więzienia trafiło około 100 osób.
Kaciaryna Bychak, Białorusinka mieszkająca w Szczecinie mówiła, że jej rodacy są zdesperowani i nie zamierzają się poddawać.
- Białoruś czekają zmiany i te zmiany będą pozytywne. Ludzie są w takim stanie, że nikt i nic nie jest w stanie zastraszyć narodu białoruskiego, który jest gotów walczyć o swoją wolność - dodała Bychak.
Polski rząd zaproponował Białorusinom pomoc w odbudowie gospodarki i otwarcie europejskiego rynku. Warunkiem jest jednak przeprowadzenie wolnych wyborów prezydenckich.