Ładowarki do szczecińskich autobusów elektrycznych nadal nie działają. Pierwsze takie urządzenie zamontowano przy ul. Owocowej w grudniu ub. roku, potem dwa kolejne na pętli m.in. przy ul. Kołłątaja.
Autobusy jednak nadal ładowane są w zajezdni przy Klonowica. To ma się zmienić w przyszłym miesiącu - zapewniała w naszej audycji interwencyjnej "Czas Reakcji" Hanna Pieczyńska, rzeczniczka Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego.
- Odbiory techniczne skończyły się z końcem wakacji. Teraz jeszcze umowa powierzenia, a z racji tego, że jest to dofinansowywany projekt, to wszystko musi być dokładnie sprawdzone przez prawników. W październiku wszystko powinno być gotowe. Czy to się przedłuża czy nie, trudno jest mi jednoznacznie powiedzieć. Niektóre procedury są takie a nie inne - mówiła Pieczyńska.
Jak się okazuje, ładowanie w zajezdni jest wolniejsze - trwa ponad godzinę. Autobus musi też zjechać z trasy i specjalnie pojechać na Klonowica. Niektóre pojazdy - by oszczędzać prąd i zwiększyć zasięg - musiały np. wyłączać ogrzewanie.
Uruchomienie nowych ładowarek, które są szybsze i lepiej zlokalizowane, ma to zmienić - dodaje Hanna Pieczyńska.
- Jak będą ładowarki miejskie, to będzie to zupełnie inna jakość dla samego kierowcy czy funkcjonowania tych autobusów. Natomiast to nie jest tak, że one nie są niewykorzystywane - mówiła Pieczyńska.
Ładowarki kosztowały 3,5 mln złotych.
- Odbiory techniczne skończyły się z końcem wakacji. Teraz jeszcze umowa powierzenia, a z racji tego, że jest to dofinansowywany projekt, to wszystko musi być dokładnie sprawdzone przez prawników. W październiku wszystko powinno być gotowe. Czy to się przedłuża czy nie, trudno jest mi jednoznacznie powiedzieć. Niektóre procedury są takie a nie inne - mówiła Pieczyńska.
Jak się okazuje, ładowanie w zajezdni jest wolniejsze - trwa ponad godzinę. Autobus musi też zjechać z trasy i specjalnie pojechać na Klonowica. Niektóre pojazdy - by oszczędzać prąd i zwiększyć zasięg - musiały np. wyłączać ogrzewanie.
Uruchomienie nowych ładowarek, które są szybsze i lepiej zlokalizowane, ma to zmienić - dodaje Hanna Pieczyńska.
- Jak będą ładowarki miejskie, to będzie to zupełnie inna jakość dla samego kierowcy czy funkcjonowania tych autobusów. Natomiast to nie jest tak, że one nie są niewykorzystywane - mówiła Pieczyńska.
Ładowarki kosztowały 3,5 mln złotych.