Iryna Wereszczuk powiedziała, że rodzice pozostających w Bachmucie dzieci odmawiali ewakuacji albo bali się, że nie przeżyją drogi.
- Ich stan psychiczny nie pozwala im realnie ocenić niebezpieczeństwa. Wydaje im się, że przebywanie w piwnicy, ale we własnym domu, jest łatwiejsze i bezpieczniejsze niż ewakuacja. Twierdzą, że w czasie podróży będą ostrzeliwani. Niestety, mają rację, wróg strzela w pojazdy pancerne, którymi wywożeni są ludzie. Widziałam, jak wyglądają maszyny po ewakuacji. Rosjanie celują w te pojazdy, bo wiedzą, że są w nich dzieci - powiedziała Wereszczuk.
Z oddalonego o kilkanaście kilometrów od Bachmutu Czasiw Jaru ewakuowano już wszystkie dzieci. Szef administracji wojskowej miasta poinformował, że ostatnie wywieziono z miasta w piątek.