W Jerozolimie ciężarówka wjechała w pieszych. Zginęły cztery osoby, a 15 zostało rannych - informują izraelskie media.
Jak tłumaczy Krzysztof Liedel z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, działano podobnie jak podczas grudniowego ataku w Berlinie. Dodaje, że metodę tę stosowano już wcześniej w Izraelu.
- Taktyka z wykorzystaniem samochodów do taranowania ludzi to jest raczej coś, co wcześniej było praktykowane i wykorzystywane przez terrorystów palestyńskich w Izraelu. To raczej ci, którzy dokonali ataku w Berlinie, wzorowali się na tych doświadczeniach izraelskich. Izrael ma do czynienia z tego typu atakami od co najmniej kilku, jak nie kilkunastu lat - zwraca uwagę Liedel.
Do dwóch ataków doszło też w niedzielę w stolicy Iraku, Bagdadzie. W wyniku dwóch eksplozji zginęło w sumie 20 osób. Ekspert ocenia, że celem sprawców jest uderzenie w irackie władze.
- Organizacje terrorystyczne spod znaku światowego dżihadu dokonują zamachów po to, żeby przede wszystkim destabilizować sytuację, tzn. pokazać, że normalnie funkcjonujące państwo w Iraku jest niemożliwe, jest mrzonką. Tego typu ataki skierowane są głównie na cele miękkie czy tam, gdzie gromadzi się duża liczba osób - tłumaczy Krzysztof Liedel.
W wybuchu samochodu-pułapki zginęło 13 osób, a ponad 50 zostało rannych. Do eksplozji doszło na zatłoczonym targu warzywnym w szyickiej dzielnicy Dżamila we wschodniej części miasta. Do przeprowadzenia zamachu przyznało się Państwo Islamskie. Kilka godzin później we wschodniej części miasta, w rejonie handlowym, ładunek zdetonował zamachowiec-samobójca. Zginęło siedem osób, kilkanaście zostało rannych.
Do zamachu w Berlinie doszło 19 grudnia. Terrorysta Anis Amri zabił polskiego kierowcę tira, porwał jego ciężarówkę i wjechał nią w tłum ludzi zgromadzony na jarmarku bożonarodzeniowym. Potrącił śmiertelnie 11 osób. Po ataku uciekł do Włoch. Tam zastrzelił go policjant.