Prezydent Recep Tayyip Erdogan wygrał przedterminowe wybory w Turcji. Tym samym 82-milionowy kraj właśnie zmienił ustrój i przeszedł na system prezydencki. Likwiduje on urząd premiera, a Erdoganowi daje bardzo szerokie uprawnienia. Turecka opozycja nie zgadza się z wynikami i twierdzi, że w czasie liczenia głosów doszło do fałszerstw.
W poniedziałek nad ranem zwycięstwo Recepa Tayyipa Erdogana potwierdził szef państwowej komisji wyborczej, a sam prezydent w przemówieniu do zwolenników w siedzibie partii AKP w Ankarze dziękował za głosy i zapowiedział budowę nowej Turcji. - Od jutra będziemy pracować, by spełnić dane naszym obywatelom obietnice. Zakończyliśmy przygotowania do przejścia do systemu prezydenckiego - mówił.
Opozycyjna partia CHP uważa, że wyniki wyborów zostały sfałszowane i że Recep Tayyip Erdogan nie uzyskał wystarczającego do zwycięstwa poparcia. Jeszcze w poniedziałek spodziewane jest wystąpienie kandydata republikanów Muharrema Ince. Przebieg wyborów ma też ocenić misja OBWE w Turcji.
Powody do radości mają Kurdowie, których partia HDP przekroczyła 10-procentowy próg i dostała się do parlamentu. - To wspaniałe uczucie. Odnieśliśmy zwycięstwo mimo opresji, przemocy i ciszy w mediach. Nasi ludzie wykazali wspaniałą postawę - mówił nad ranem jeden z kurdyjskich wyborców Seyhmuz.
Wejście Kurdów do parlamentu może oznaczać, że partia rządząca będzie musiała zawiązać koalicję z partią nacjonalistyczną, by mieć większość w parlamencie.
Zwycięstwo prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana i przejście na system prezydencki oznacza, że Erdogan stał się szefem rządu. Może sam powoływać i odwoływać ministrów i innych urzędników państwowych, a także sędziów. Może też wprowadzać stan wyjątkowy w kraju.
Recep Tayyip Erdogan rządzi Turcją od 16 lat, najpierw jako premier, a później jako prezydent. Jego kadencja zakończy się w 2023 roku, ale może on wówczas startować na kolejną pięcioletnią kadencję.