Co najmniej osiemdziesiąt osób zginęło w pożarach w greckiej Attyce. W środę w południe w szpitalu zmarła kolejna ofiara żywiołu.
Burmistrz Rafiny we wschodniej Attyce od wtorku ostrzegał, że liczba ofiar będzie rosnąć i że może przekroczyć sto. Wielu ekspertów uważa, że skoro zaginione osoby do tej pory nie skontaktowały się ze swoimi bliskimi, niewielkie są szanse na odnalezienie ich żywych. W ich poszukiwaniach bierze udział straż pożarna, wojsko i ochotnicy.
Setki osób zostały też bez dachu nad głową. Cały ich dobytek poszedł z ogniem. Niektórzy specjaliści twierdzą, że nie było żadnego planu ewakuacji mieszkańców tamtych okolic. Podkreślają, że w miejscowości Mati, gdzie było najwięcej ofiar, najpierw zostały wybudowane domy, a potem powstały drogi, co spowodowało urbanistyczny chaos. Wiele osób spłonęło, bo nie zdążyło przedostać się na plaże uciekając przed ogniem. Trwa usuwanie szkód w Mati. Wywożone są stamtąd spalone samochody. Grecy masowo oddają krew potrzebującym i przynoszą najpotrzebniejsze rzeczy. Strażacy wciąż dogaszają pożary.
W Grecji trwa trzydniowa żałoba narodowa, którą we wtorek ogłosił premier Aleksis Tsipras.