W Bejrucie - stolicy Libanu - doszło do potężnej eksplozji saletry amonowej, składowanej w tamtejszym porcie. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że nie ma informacji o poszkodowanych w eksplozji obywatelach Polski.
AKTUALIZACJA GODZ. 6.30
Jak informuje libańskie ministerstwo zdrowia, zginęło co najmniej 78 osób, a ponad 4000 zostały ranne.
Prezydent Libanu Michel Aoun ogłosił, że w stolicy kraju powinien zostać ogłoszony dwutygodniowy stan wyjątkowy, a porządku pilnowali będą żołnierze. Prezydent uznał za nie do zaakceptowania fakt, że przez sześć lat w składzie w bejruckim porcie - bez odpowiednich zabezpieczeń - trzymano 2750 ton saletry amonowej, będącej składnikiem materiałów wybuchowych. Podkreślił, że odpowiedzialni powinni otrzymać najsurowszą karę.
Fala uderzeniowa wywołana wybuchem dokonała zniszczeń w dużej części Bejrutu - wybijała okna, wyrywała drzwi z framug, a nawet odrywała balkony od budynków. Zniszczenia są w odległości nawet kilku kilometrów od miejsca wybuchu.
W wyniku eksplozji materiałów wybuchowych w porcie w Bejrucie ranni zostali żołnierze Tymczasowych Sił Zbrojnych ONZ (UNIFIL) w Libanie. Jak poinformowało dowództwo UNIFIL, poszkodowani to marynarze ze stojącego w bejruckim porcie statku należącego do misji pokojowej. Ranni otrzymali pomoc medyczną w najbliższym szpitalu, a żołnierze Narodów Zjednoczonych zbierają informacje na temat eksplozji i jej skutków.
INFORMACJA Z WTORKU:
Według informacji libańskiego ministra zdrowia, w wyniku eksplozji w Bejrucie nie żyje co najmniej 50 osób, około 2700 jest rannych. Państwowa libańska agencja informacyjna NNA dodała, że wybuch nastąpił w części portu, w której są magazyny z ładunkami wybuchowymi.
Minister zdrowia Libanu poinformował, że rannych jest bardzo wielu, a zniszczenia są duże.
MSZ w Warszawie jest w stałym kontakcie z polską ambasadą w Bejrucie - informuje na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. "Trwa ustalanie dokładnych informacji o przyczynie i skutkach eksplozji; na ten moment brak jakichkolwiek wiadomości, aby ucierpieli obywatele RP"- napisał wiceminister.
Polska ambasada w Bejrucie uruchomiła specjalny numer kontaktowy dla osób zaniepokojonych sytuacją.
Port został odgrodzony przez służby bezpieczeństwa - wstęp na jego teren mają tylko karetki, wozy strażackie i bliscy tych, którzy pracowali w zniszczonym porcie.
Nad miastem unosi się słup dymu. Według relacji części świadków doszło do dwóch eksplozji. Fala uderzeniowa uczyniła ogromne spustoszenia. W relacjach światowych telewizji widać zakrwawionych ludzi, poprzewracane samochody i ogrodzenia. Z gruzów wydostają się płomienie. Jak relacjonują świadkowie, po wybuchu z framug wypadły okna i drzwi. Część miasta nie ma dostępu do prądu. Media informują, że do eksplozji doszło w okolicy portu w Bejrucie.
Korespondent BBC w Bejrucie, Rami Ruhayem relacjonował, że nigdy nie słyszał tak głośnego wybuchu. Powiedział, że port w Bejrucie to miejsce, gdzie pracuje wiele osób.
- Zwykli ludzie tam nie chodzą. Przejeżdża się obok, kiedy wjeżdża się do Bejrutu od północy. To miejsce, w którym bardzo wielu ludzi pracuje. Mógł ucierpieć obszar w promieniu kilku kilometrów od miejsca wybuchu. Są powybijane szyby, inne zniszczenia - mówił.
Telewizja BBC rozmawiała z 18-letnią Romy Haber z Libanu, która mówiła że wraz z przyjaciółmi idzie oddać krew dla poszkodowanych w wybuchu.
- Pójdę z grupą studentów z uczelni. Pytamy się przez internet, kto może przyjść. Każdy kto chce pomóc. Wszyscy są przerażeni. Jest wiele teorii i spekulacji, co się stało. Ludzie dzwonią do Bejrutu, żeby zapytać co się stało. Martwimy się uszkodzeniami budynków - mówiła.
- Pójdę z grupą studentów z uczelni. Pytamy się przez internet, kto może przyjść. Każdy kto chce pomóc. Wszyscy są przerażeni. Jest wiele teorii i spekulacji, co się stało. Ludzie dzwonią do Bejrutu, żeby zapytać co się stało. Martwimy się uszkodzeniami budynków - mówiła.
Dziennikarka francuskiej telewizji France24 relacjonuje, że wybuch zniszczył jej mieszkanie. "Ludzie są obsypani szkłem i zalani krwią" - relacjonuje na Twitterze Leila Molana-Allen.
Biały Dom zadeklarował, że bardzo uważnie śledzi wydarzenia w Bejrucie i jest gotowy zaoferować wszelką możliwą pomoc. Izrael z kolei zapewnił, że nie ma nic wspólnego z wybuchem w stolicy Libanu.
Benjamin Netanjahu ostrzegał Hezbollach przed przeprowadzaniem akcji wymierzonych w Izrael grożąc akcjami odwetowymi.
Środa będzie w Libanie dniem żałoby narodowej - ogłosił premier Hasan Diab.