Dwóch tysięcy złotych na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, sprostowania w prasie i baneru z przeprosinami domaga się biuro podróży Rainbow Tours od swojego klienta, Tadeusza Guzikowskiego ze Szczecina.
To dlatego, że w lutym mężczyzna woził na dachu swojego samochodu antyreklamę biura. Liczył, że w ten sposób odzyska ponad 7 tysięcy złotych, które zapłacił za niewykorzystane bilety lotnicze do Bangkoku.
W poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Szczecinie odbyła się pierwsza rozprawa. Joanna Bartkowiak, która reprezentuje Rainbow Tours w sądzie tłumaczy, że firma była jedynie pośrednikiem w sprzedaży biletów. Swoje pretensje i prośby o zwrot pieniędzy klient powinien kierować do linii lotniczych.
Firma tłumaczy, że pozwała szczecinianina, bo straciła na antyreklamie. Ile? Tego nie potrafi określić.
- Nie mamy dokładnych danych, ale wielu naszych klientów było świadkami licznych awantur, które pozwany urządzał w naszym biurze, a także inwektyw, które wykrzykiwał pod adresem naszych pracowników - wyjaśnia Bartkowiak.
Tadeusz Guzikowski, przeprowadzoną w lutym akcję tłumaczy emocjami. - Chcę tylko, żeby oddali mi moje pieniądze. Nic więcej - mówi szczecinianin.
Na poniedziałkowej rozprawie sąd przesłuchał pierwszych świadków. Kolejne posiedzenie sądu odbędzie się w marcu.
Pan Tadeusz, który w styczniu zaplanował podróż do Tajlandii, za bilety na samolot zapłacił w szczecińskim oddziale Rainbow Tours. Dopiero na lotnisku w Warszawie okazało się, że ukraińskie linie lotnicze kilka dni wcześniej zawiesiły część połączeń, a potem zbankrutowały.
Jak tłumaczy mężczyzna, nikt z biura podróży nie powiadomił go o problemach przewoźnika. Szczecinianin dotąd nie odzyskał swoich pieniędzy.
W poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Szczecinie odbyła się pierwsza rozprawa. Joanna Bartkowiak, która reprezentuje Rainbow Tours w sądzie tłumaczy, że firma była jedynie pośrednikiem w sprzedaży biletów. Swoje pretensje i prośby o zwrot pieniędzy klient powinien kierować do linii lotniczych.
Firma tłumaczy, że pozwała szczecinianina, bo straciła na antyreklamie. Ile? Tego nie potrafi określić.
- Nie mamy dokładnych danych, ale wielu naszych klientów było świadkami licznych awantur, które pozwany urządzał w naszym biurze, a także inwektyw, które wykrzykiwał pod adresem naszych pracowników - wyjaśnia Bartkowiak.
Tadeusz Guzikowski, przeprowadzoną w lutym akcję tłumaczy emocjami. - Chcę tylko, żeby oddali mi moje pieniądze. Nic więcej - mówi szczecinianin.
Na poniedziałkowej rozprawie sąd przesłuchał pierwszych świadków. Kolejne posiedzenie sądu odbędzie się w marcu.
Pan Tadeusz, który w styczniu zaplanował podróż do Tajlandii, za bilety na samolot zapłacił w szczecińskim oddziale Rainbow Tours. Dopiero na lotnisku w Warszawie okazało się, że ukraińskie linie lotnicze kilka dni wcześniej zawiesiły część połączeń, a potem zbankrutowały.
Jak tłumaczy mężczyzna, nikt z biura podróży nie powiadomił go o problemach przewoźnika. Szczecinianin dotąd nie odzyskał swoich pieniędzy.