Ostatnie godziny dzielą Aleksandra Dobę od startu trzeciej, samotnej wyprawy kajakiem przez Atlantyk.
Widać, że jest pod dużą presją. W sobotę odczuliśmy to co najmniej dwukrotnie. W Exploers Club w Nowym Jorku, gdzie najpierw ściął się nieco ze swoim menadżerem, również wybitnym kajakarzem, Piotrem Chmielińskim, by potem się wzruszyć do łez.
- Przepraszam za moje różne niestosowne zachowania. Piotrowi, któremu najwięcej zawdzięczam... - Aleksandrowi Dobie załamał się głos.
Drugi raz był na marinie w New Jersey, gdy opóźnione wodowanie kajaka odbywało się po ciemku.
- Bardzo proszę mi tę flagę zdjąć. Jak nie, to ja wszystko mogę zrobić, ale proszę o pomoc. Pasy też można zdjąć, jak ktoś umie to bardzo proszę - mówił Doba.
Zapewne wszystkie nerwy miną, gdy Aleksander Doba odbije od pomostu o godzinie 19.07. Ale wtedy pewnie więcej nerwów będzie u tych, którzy zostaną na brzegu.
"Doba w godzinę" w Radiu Szczecin w każdą sobotę o 17 oraz na stronie internetowej radioszczecin.pl.