Msze za Ojczyznę uwiecznione na fotografiach odprawiane były w kościele pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. - Zawsze kościół był pełny, co widać na zdjęciach. Msza to msza. Najważniejsze były kazania. Wspaniale prowadził msze ks. Andrzej. Zdjęcia to pamiątka po tych ludziach, którzy chodzili, nie bali się. Po mszy ludzie byli zatrzymywani i inwigilowani. Takie były czasy - podkreśla Kaczorowski.
Bałem się, gdy robiłem zdjęcia. Często byłem zatrzymywany przez funkcjonariuszy Służby
Bezpieczeństwa - wspomina Jarosław Kaczorowski. - Miałem poczucie, że trzeba to robić, bo to była historia. Ludzie, którzy mnie znali z Duszpasterstwa Ludzi Pracy, Solidarności podziemnej, Solidarności Walczącej wiedzieli, że jestem swój. Jak przykładałem obiektyw do oka, to nie bali się. Niektórzy się bali, odwracali, głowę spuszczali. Takie były czasy. Nie wiadomo, co za to mogło grozić.
Zdjęcia były robione aparatem sowieckiej produkcji Zenit Snajper.