Kraftport miał promesę kredytową i zamówienie na jeden statek - tak zeznał przed sądem Jacek Tatarowicz, były członek zarządu tej spółki i były wiceprezes Stoczni Szczecińskiej Nowa.
Tatarowicz był ostatnim świadkiem w procesie o unieważnienie umowy dzierżawy, jaki Kraftportowi wytoczyło Towarzystwo Finansowe Silesia - właściciel majątku upadłego zakładu. Były wiceprezes stoczni zasugerował, że kontrakt nie doszedł do skutku z powodu sporu z Silesią.
Z kolei pełniący obowiązki prezesa Silesii Adam Siwek po rozprawie powiedział nam, że jedynie na terenach dzierżawionych przez Kraftport produkcja nie została wznowiona.
- W innych miejscach ta produkcja jest. Funkcjonuje tam kilkadziesiąt firm, szatnie już nie wystarczają. Robimy wszystko, żeby unieważnić umowę i udostępnić również teren dzierżawiony przez Silesię innym chętnym, którzy pukają do naszych drzwi - zapewnił Siwek.
Chcieliśmy zapytać właściciela Kraftportu, dlaczego kontrakt, o którym wspominał Tatarowicz nie doszedł do skutku, ale Fryderyk Frejowski nie zgodził się na rozmowę.
Dwa lata temu najważniejsze pochylnie w Stoczni Szczecińskiej wydzierżawił Kraftportowi były prezes Silesii Wojciech B. Prokuratura uznała, że umowa jest niekorzystna dla Towarzystwa Finansowego i postawiła mu zarzuty. Z kolei Silesia uważa, że umowa jest nieważna, bo B. zawarł ją bez zgody ministra skarbu. Sędzia ogłosi wyrok za dwa tygodnie.
Kraftport to firma z Katowic, która specjalizuje się w docieplaniu budynków. Jej kapitał zakładowy to 5 tysięcy złotych. Spółka obiecywała, że wznowi w Szczecinie produkcję statków, kilka tygodni temu zawiesiła działalność.