Nie było dobrego kandydata na miejscu, dlatego kandydatem jest człowiek z Warszawy. Tak opozycja komentuje decyzję zarządu krajowego PO, który rekomendował, by pierwsze miejsce na liście do europarlamentu w okręgu zachodniopomorsko-lubuskim dostał były minister spraw zagranicznych, a obecnie poseł - Dariusz Rosati.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Joachim Brudziński uważa, że ta nominacja świadczy o słabości Platformy Obywatelskiej na Pomorzu Zachodnim. Przypomina, że pod uwagę partia brała też inne kandydatury spoza regionu, m.in. byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego czy byłego ministra administracji Michała Boniego.
- Jeden jest wart drugiego. Żaden z nich nie ma nic wspólnego z naszym regionem. Zachodniopomorska Platforma okazała się więc zupełnie nieskuteczna - komentuje Brudziński.
Te zarzuty odpiera szef PO na Pomorzu Zachodnim - Stanisław Gawłowski. Dodaje, że Rosati jest częstym gościem sympozjów czy debat gospodarczych w regionie.
- Jest dobrze postrzegany w Zachodniopomorskiem i orientuje się w sprawach Pomorza Zachodniego. Natomiast opozycja, zamiast od razu stawiać zarzuty, niech najpierw popatrzy, kogo sama ma na "jedynkach" na swoich listach - odpowiada Gawłowski.
Zwraca też uwagę, że "lokomotywą" PiS najprawdopodobniej będzie obecny europoseł Marek Gróbarczyk, a SLD - Bogusław Liberadzki. Żaden z nich nie pochodzi z tego okręgu.
- Profesor Liberadzki jest związany z regionem od kilkunastu lat - odpowiada radny Sojuszu w sejmiku, Dariusz Wieczorek. - Z kolei Rosati był kiedyś związany z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Wydaje mi się, że ten wybór jest próbą wrzucenia tutaj swojego kandydata z nadzieją, że na ten numer nabierze się elektorat lewicy.
Stanisław Gawłowski liczy, że w sobotę rada regionu PO poprze kandydaturę Rosatiego. Na kolejnych miejscach mają znaleźć się lokalni politycy tej partii.
Gawłowski wymienia posłanki: Magdalenę Kochan i Zofię Ławrynowicz, senatora Norberta Obryckiego, radnego Tomasza Grodzkiego oraz wicemarszałków: Andrzeja Jakubowskiego i Annę Mieczkowską.
Wybory do europarlamentu odbędą się w maju.
- Jeden jest wart drugiego. Żaden z nich nie ma nic wspólnego z naszym regionem. Zachodniopomorska Platforma okazała się więc zupełnie nieskuteczna - komentuje Brudziński.
Te zarzuty odpiera szef PO na Pomorzu Zachodnim - Stanisław Gawłowski. Dodaje, że Rosati jest częstym gościem sympozjów czy debat gospodarczych w regionie.
- Jest dobrze postrzegany w Zachodniopomorskiem i orientuje się w sprawach Pomorza Zachodniego. Natomiast opozycja, zamiast od razu stawiać zarzuty, niech najpierw popatrzy, kogo sama ma na "jedynkach" na swoich listach - odpowiada Gawłowski.
Zwraca też uwagę, że "lokomotywą" PiS najprawdopodobniej będzie obecny europoseł Marek Gróbarczyk, a SLD - Bogusław Liberadzki. Żaden z nich nie pochodzi z tego okręgu.
- Profesor Liberadzki jest związany z regionem od kilkunastu lat - odpowiada radny Sojuszu w sejmiku, Dariusz Wieczorek. - Z kolei Rosati był kiedyś związany z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Wydaje mi się, że ten wybór jest próbą wrzucenia tutaj swojego kandydata z nadzieją, że na ten numer nabierze się elektorat lewicy.
Stanisław Gawłowski liczy, że w sobotę rada regionu PO poprze kandydaturę Rosatiego. Na kolejnych miejscach mają znaleźć się lokalni politycy tej partii.
Gawłowski wymienia posłanki: Magdalenę Kochan i Zofię Ławrynowicz, senatora Norberta Obryckiego, radnego Tomasza Grodzkiego oraz wicemarszałków: Andrzeja Jakubowskiego i Annę Mieczkowską.
Wybory do europarlamentu odbędą się w maju.
- Jeden jest wart drugiego. Żaden z nich nie ma nic wspólnego z naszym regionem. Zachodniopomorska Platforma okazała się więc zupełnie nieskuteczna - komentuje Brudziński.
- Jest dobrze postrzegany w Zachodniopomorskim i orientuje się w sprawach Pomorza Zachodniego. Natomiast opozycja, zamiast od razu stawiać zarzuty, niech najpierw popatrzy, kogo sama ma na "jedynkach" na swoich listach - odpowiada Gawłowski.