Trzeci dzień jest uwięziony na drzewie - mowa o kocie, który utknął na wysokiej topoli na szczecińskim Niebuszewie.
Mieszkańcy są zaniepokojeni, a straż pożarna rozkłada ręce. W audycji "Czas reakcji" o sprawie powiadomiła nas słuchaczka Małgorzata Kraszewska.
Kot prawdopodobnie ze strachu wszedł na drzewo i jest na wysokości piątego piętra pobliskiego wieżowca. Mieszkańcy nie kryją zaniepokojenia losem zwierzęcia.
- Nie mogę się na niczym skupić wiedząc, że za oknem cierpi stworzenie. - W nocy jest mróz i do tego się odwodni i spadnie. Wołam go z balkonu, a on na mnie patrzy. - Ktoś powinien pomóc.
W poniedziałek mieszkańcy dzwonili po strażaków, jednak nie udało się kota ściągnąć.
- Drabinę podstawili, a on jeszcze wyżej się wspinał.
We wtorek ponownie o pomoc poproszono strażaków. Jak poinformował nas rzecznik straży pożarnej w Szczecinie Piotr Tuzimek, w poniedziałek kot nie dał się złapać.
- Prawdopodobnie dowódca uznał, że nie ma zagrożenia dla tego kota i jak będzie chciał to zejdzie - tłumaczy Tuzimek.
W Towarzystwie opieki nad zwierzętami powiedziano nam, że nic nie można zrobić. W środę inspektorzy pojada na miejsce i jeszcze raz poproszą strażaków o pomoc.
Kot prawdopodobnie ze strachu wszedł na drzewo i jest na wysokości piątego piętra pobliskiego wieżowca. Mieszkańcy nie kryją zaniepokojenia losem zwierzęcia.
- Nie mogę się na niczym skupić wiedząc, że za oknem cierpi stworzenie. - W nocy jest mróz i do tego się odwodni i spadnie. Wołam go z balkonu, a on na mnie patrzy. - Ktoś powinien pomóc.
W poniedziałek mieszkańcy dzwonili po strażaków, jednak nie udało się kota ściągnąć.
- Drabinę podstawili, a on jeszcze wyżej się wspinał.
We wtorek ponownie o pomoc poproszono strażaków. Jak poinformował nas rzecznik straży pożarnej w Szczecinie Piotr Tuzimek, w poniedziałek kot nie dał się złapać.
- Prawdopodobnie dowódca uznał, że nie ma zagrożenia dla tego kota i jak będzie chciał to zejdzie - tłumaczy Tuzimek.
W Towarzystwie opieki nad zwierzętami powiedziano nam, że nic nie można zrobić. W środę inspektorzy pojada na miejsce i jeszcze raz poproszą strażaków o pomoc.