Na pokładzie jednostki "Down North", która pływa pod kanadyjską banderą, nikogo nie było. Plama oleju została już zabezpieczona specjalnym rękawem a wydobycie spod wody jachtu przy kei na terenie szczecińskiej mariny odbędzie się prawdopodobnie w poniedziałek.
Jednostka zatonęła w sobotę późnym wieczorem. - To się wydarzyło najprawdopodobniej w nocy około godziny 21-22. W sobotę były już jakiś tam pierwsze informacje o nieprawidłowościach. Można tutaj domniemywać, że było jakieś uszkodzenie kadłuba, które spowodowało, że jednostka szybko nabrała wody - mówił żeglarz Mikołaj Marecki.
W jej zbiornikach mogło znajdować się około 300 litrów paliwa. - Jest ropa i może być do 300 litrów tej substancji, także troszeczkę tego będzie. Jak widzimy, jest to już rozciągnięte na stu metrach. Na tym się skupimy, nasze środki nie są wystarczające, żeby wyciągnąć tę jednostkę. To już będzie w gestii właściciela i kierownika. Oni będą organizować jej wyciąganie - podkreślał aspirant Daniel Ogiejko, dowódca sekcji szczecińskiej Straży Pożarnej.
To długa na 23 metry dwumasztowa jednostka. - Właściciel jest już o tym powiadomiony. Najważniejsze teraz to działania po stronie służb czyli zabezpieczenie wycieku paliwa. My jako marina, jako operator tego miejsca, poinformowaliśmy oczywiście właściciela. Jego przedstawiciel jest już na miejscu no i cała reszta będzie już leżała po jego stronie - tłumaczy Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik Żeglugi Szczecińskiej.
Jednostka od kilku miesięcy była remontowana - stała zacumowana do nabrzeża przy dźwigach portowych - popularnych szczecińskich dźwigozaurach. Na czas ich renowacji "Down North" trzeba było zacumować właśnie na terenie mariny - dodaje Marecki.
Nie wiadomo, dlaczego "Down North" poszedł pod wodę. Ten sam jacht zatonął w 2015 roku niedaleko Świnoujścia, zginęła wtedy jedna osoba.
W jej zbiornikach mogło znajdować się około 300 litrów paliwa. - Jest ropa i może być do 300 litrów tej substancji, także troszeczkę tego będzie. Jak widzimy, jest to już rozciągnięte na stu metrach. Na tym się skupimy, nasze środki nie są wystarczające, żeby wyciągnąć tę jednostkę. To już będzie w gestii właściciela i kierownika. Oni będą organizować jej wyciąganie - podkreślał aspirant Daniel Ogiejko, dowódca sekcji szczecińskiej Straży Pożarnej.
To długa na 23 metry dwumasztowa jednostka. - Właściciel jest już o tym powiadomiony. Najważniejsze teraz to działania po stronie służb czyli zabezpieczenie wycieku paliwa. My jako marina, jako operator tego miejsca, poinformowaliśmy oczywiście właściciela. Jego przedstawiciel jest już na miejscu no i cała reszta będzie już leżała po jego stronie - tłumaczy Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik Żeglugi Szczecińskiej.
Jednostka od kilku miesięcy była remontowana - stała zacumowana do nabrzeża przy dźwigach portowych - popularnych szczecińskich dźwigozaurach. Na czas ich renowacji "Down North" trzeba było zacumować właśnie na terenie mariny - dodaje Marecki.
Nie wiadomo, dlaczego "Down North" poszedł pod wodę. Ten sam jacht zatonął w 2015 roku niedaleko Świnoujścia, zginęła wtedy jedna osoba.
Jacht poszedł na dno najprawdopodobniej w nocy - mówi aspirant Daniel Ogiejko, dowódca sekcji szczecińskiej Straży Pożarnej.
To długa na 23 metry dwumasztowa jednostka - mówi Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik Żeglugi Szczecińskiej.
Dodaj komentarz 4 komentarze
Wyspa tonie, jacht tonie...
Wszystko idzie na dno razem z wyspą. Ciekawe czy ten jacht nie stał tam na lewo.
Ciekawe co jest w cenie za postój na marinie? Czy to aby nie było zaniedbanie bosmana? Może rano nie mógł się doliczyć jednostek na postoju przy zmianie wachty?
W tym Szczecinie to same ciekawe rzeczy sie dzieja :) Teraz czekamy na efekt zawalenia sie mostu pod ciezarem dzwigu :)