Jeden budżet dla strefy euro i drugi dla reszty krajów Wspólnoty - taki podział proponuje Parlament Europejski. Raport w tej sprawie został już przyjęty. To w związku z reformą Unii Europejskiej i odzyskaniem zaufania obywateli - ocenili europosłowie.
Dokument nie jest prawnie wiążący. Krytycy pomysłu wskazują, że jest on niebezpieczny dla krajów bez wspólnej waluty. Ich zdaniem, może nawet doprowadzić do rozpadu Wspólnoty.
Ekonomista Uniwersytetu Szczecińskiego dr Jarosław Korpysa oceniał w programie "Radio Szczecin na Wieczór", że odejście od jednego budżetu może zachwiać równomiernym rozwojem krajów członkowskich. - Ten budżet zapewniał stabilny wzrost dla obecnie 28 krajów. Co będzie dalej? Wydaje mi się, że jest to naprawdę zła zapowiedź i zły kierunek nie tylko dla Eurolandu, ale również dla wszystkich krajów członkowskich Unii - mówił dr Korpysa.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Czesław Hoc ocenia pomysł dwóch budżetów jako próbę dezintegracji UE i odsunięcia na dalszy plan takich krajów jak np. Polska. - To już jest oficjalne potwierdzenie, że istnieje Europa dwóch prędkości, w tym takiej prędkości, której praktycznie nie mamy szans doścignąć - komentował eurodeputowany.
Sceptycznie do przyjętego raportu odniósł się politolog prof. Kazimierz Kik, członek Komitetu Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Jego zdaniem, dokument jest dowodem utraty przewagi tych sił, które dotychczas wiodły prym w unijnym parlamencie. - W tej chwili trwa przesilenie procesów integracyjnych. Rodzą się nowe siły. Po wyborach we Francji, Niemczech, Holandii, a jesienią także i w Czechach, możemy mieć zupełnie inny obraz układu sił w Unii Europejskiej - mówił prof. Kik.
Mimo że dokument dotyczący wprowadzenia osobnych budżetów nie jest wiążący, to może być wykorzystany później. Polska jest obecnie największym beneficjentem unijnego wsparcia. Na lata 2014-2020 UE przeznaczyła dla naszego kraju 82,5 miliarda euro.
Ekonomista Uniwersytetu Szczecińskiego dr Jarosław Korpysa oceniał w programie "Radio Szczecin na Wieczór", że odejście od jednego budżetu może zachwiać równomiernym rozwojem krajów członkowskich. - Ten budżet zapewniał stabilny wzrost dla obecnie 28 krajów. Co będzie dalej? Wydaje mi się, że jest to naprawdę zła zapowiedź i zły kierunek nie tylko dla Eurolandu, ale również dla wszystkich krajów członkowskich Unii - mówił dr Korpysa.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Czesław Hoc ocenia pomysł dwóch budżetów jako próbę dezintegracji UE i odsunięcia na dalszy plan takich krajów jak np. Polska. - To już jest oficjalne potwierdzenie, że istnieje Europa dwóch prędkości, w tym takiej prędkości, której praktycznie nie mamy szans doścignąć - komentował eurodeputowany.
Sceptycznie do przyjętego raportu odniósł się politolog prof. Kazimierz Kik, członek Komitetu Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Jego zdaniem, dokument jest dowodem utraty przewagi tych sił, które dotychczas wiodły prym w unijnym parlamencie. - W tej chwili trwa przesilenie procesów integracyjnych. Rodzą się nowe siły. Po wyborach we Francji, Niemczech, Holandii, a jesienią także i w Czechach, możemy mieć zupełnie inny obraz układu sił w Unii Europejskiej - mówił prof. Kik.
Mimo że dokument dotyczący wprowadzenia osobnych budżetów nie jest wiążący, to może być wykorzystany później. Polska jest obecnie największym beneficjentem unijnego wsparcia. Na lata 2014-2020 UE przeznaczyła dla naszego kraju 82,5 miliarda euro.
Ekonomista Uniwersytetu Szczecińskiego dr Jarosław Korpysa oceniał w programie "Radio Szczecin na Wieczór", że odejście od jednego budżetu może zachwiać równomiernym rozwojem krajów członkowskich.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Czesław Hoc ocenia pomysł dwóch budżetów jako próbę dezintegracji UE i odsunięcia na dalszy plan takich krajów jak np. Polska.