Amerykańskie wojsko zaprezentowało w Mirosławcu drony, które od maja stacjonują na terenie tamtejszej 12. Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych.
To najnowszej generacji drony MQ-9 Reaper, potocznie zwane "żniwiarzami". Amerykanie wykorzystują je na całym świecie, głównie do skrytej obserwacji. O tym, że są w Mirosławcu, poinformowali dopiero pod koniec maja. Drony MQ 9-Reaper są zdolne przenosić 1400 kilogramów uzbrojenia. Z okazji amerykańskiego święta niepodległości, amerykańscy żołnierze zaprosili media i uchylili rąbka jednej z najpilniej strzeżonej dotąd tajemnicy.
Drona pilnowali uzbrojeni żołnierze - zwracali uwagę tym, którzy podchodzili zbyt blisko. Rozpiętość skrzydeł maszyny to aż 20 metrów i w niczym nie przypomina ona dronów wykorzystywanych komercyjnie. Co więcej - operator może znajdować się w dowolnym miejscu na świecie. Oznacza to, że stery MQ-9 startującego w Mirosławcu może trzymać żołnierz w bazie pod Las Vegas. Dowódca 52. Ekspedycyjnej Grupy Operacyjnej płk John Jimenez powiedział, że operatorzy dronów i centra sterowania również znajdują się w Polsce.
- Wszystkie operacje wykonujemy tu w Mirosławcu, choć faktycznie moglibyśmy być gdziekolwiek indziej na świecie. Ale to stąd nimi startujemy, tu kontrolujemy ich lądowanie. Mamy tu cały system - mówił płk John Jimenez.
Jak mówił pułkownik John Jimenez, decyzja o prowadzeniu misji w Polsce i Mirosławcu to efekt sojuszu i pracy dla stabilności w Europie.
- Polska przez dekady, od wielu lat ma strategiczne znaczenie dla stabilności w Europie. Mirosławiec wybraliśmy także ze względu na wiele innych czynników. Otrzymaliśmy ogromne wsparcie polskiego wojska i rządu. Łączą nas te same wartości i ideały. Nigdzie w Europie nie mieliśmy lepszego wsparcia niż tu, w Mirosławcu - mówił Jimenez.
Stacjonujące w Mirosławcu drony to sprzęt najnowszej generacji. - Pozwalają na realizowanie misji, bez stwarzania zagrożenia dla żołnierzy - mówił płk. rezerwy Tomasz Gugała, dyrektor programów bezzałogowych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.
- Takie jest przeznaczenie bezzałogowych statków powietrznych. Żeby chronić czynnik ludzki przed jakimikolwiek problemami, jakie mogą mu się zdarzyć na współczesnym polu walki. Może po prostu zostać ranny, czy stracić dobo najwyższe, czyli życie. A jak go nie ma w rejonie działań, tylko może zdalnie sterować, wtedy jego życie jest zabezpieczone - mówił Gugała.
Polacy nie mają maszyn tego typu, choć planowany jest ich zakup w programie Zefir. Po uwagę brane są właśnie amerykańskie Reapery, albo bezzałogowce z Izraela.
Decyzja o stacjonowaniu amerykańskich dronów w 12. Bazie Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu zapadła na początku tego roku. Na miejscu są dwie maszyny MQ-9 Reaper. Drony te mogą latać na wysokości nawet 15 kilometrów i osiągać prędkość 370 km/h, a ich zasięg to około 1850 kilometrów. Te stacjonujące w Polsce nie są wyposażone w pociski, a jedynie kamery służące do obserwacji.
Drona pilnowali uzbrojeni żołnierze - zwracali uwagę tym, którzy podchodzili zbyt blisko. Rozpiętość skrzydeł maszyny to aż 20 metrów i w niczym nie przypomina ona dronów wykorzystywanych komercyjnie. Co więcej - operator może znajdować się w dowolnym miejscu na świecie. Oznacza to, że stery MQ-9 startującego w Mirosławcu może trzymać żołnierz w bazie pod Las Vegas. Dowódca 52. Ekspedycyjnej Grupy Operacyjnej płk John Jimenez powiedział, że operatorzy dronów i centra sterowania również znajdują się w Polsce.
- Wszystkie operacje wykonujemy tu w Mirosławcu, choć faktycznie moglibyśmy być gdziekolwiek indziej na świecie. Ale to stąd nimi startujemy, tu kontrolujemy ich lądowanie. Mamy tu cały system - mówił płk John Jimenez.
Jak mówił pułkownik John Jimenez, decyzja o prowadzeniu misji w Polsce i Mirosławcu to efekt sojuszu i pracy dla stabilności w Europie.
- Polska przez dekady, od wielu lat ma strategiczne znaczenie dla stabilności w Europie. Mirosławiec wybraliśmy także ze względu na wiele innych czynników. Otrzymaliśmy ogromne wsparcie polskiego wojska i rządu. Łączą nas te same wartości i ideały. Nigdzie w Europie nie mieliśmy lepszego wsparcia niż tu, w Mirosławcu - mówił Jimenez.
Stacjonujące w Mirosławcu drony to sprzęt najnowszej generacji. - Pozwalają na realizowanie misji, bez stwarzania zagrożenia dla żołnierzy - mówił płk. rezerwy Tomasz Gugała, dyrektor programów bezzałogowych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.
- Takie jest przeznaczenie bezzałogowych statków powietrznych. Żeby chronić czynnik ludzki przed jakimikolwiek problemami, jakie mogą mu się zdarzyć na współczesnym polu walki. Może po prostu zostać ranny, czy stracić dobo najwyższe, czyli życie. A jak go nie ma w rejonie działań, tylko może zdalnie sterować, wtedy jego życie jest zabezpieczone - mówił Gugała.
Polacy nie mają maszyn tego typu, choć planowany jest ich zakup w programie Zefir. Po uwagę brane są właśnie amerykańskie Reapery, albo bezzałogowce z Izraela.
Decyzja o stacjonowaniu amerykańskich dronów w 12. Bazie Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu zapadła na początku tego roku. Na miejscu są dwie maszyny MQ-9 Reaper. Drony te mogą latać na wysokości nawet 15 kilometrów i osiągać prędkość 370 km/h, a ich zasięg to około 1850 kilometrów. Te stacjonujące w Polsce nie są wyposażone w pociski, a jedynie kamery służące do obserwacji.
Jak mówi pułkownik John Jimenez, decyzja o prowadzeniu misji w Polsce i Mirosławcu to efekt sojuszu i pracy dla stabilności w Europie.
Stacjonujące w Mirosławcu drony to sprzęt najnowszej generacji. - Pozwalają na realizowanie misji, bez stwarzania zagrożenia dla żołnierzy - mówi płk. rezerwy Tomasz Gugała, dyrektor programów bezzałogowych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.