W niedzielę odbywają się wybory landowe w Saksonii-Anhalt, uchodzące za ostatni wskaźnik nastrojów przed jesiennymi wyborami do Bundestagu.
Przed niedzielnymi wyborami do landtagu w Magdeburgu sondaże dają wprawdzie nadal pierwszeństwo chadekom, choć jednocześnie pokazują, że partia AfD przeżywa renesans swoich wpływów. Przy czym w trakcie kampanii jej lokalny lider Oliver Kirchner zdołał jeszcze raz wzmocnić swoją pozycję.
Niektórzy komentatorzy uważają, że przez wschodni kraj związkowy przetoczyła się fala "niszczącego populizmu", inni zaś przyklaskują. Zdaniem zwolenników AfD Kirchner umiejętnie punktuje błędy koalicji rządowej, odsłaniając rzeczywistą skalę problemów w regionie. Średnią płacę w Saksonii-Anhalt zawyżają duże firmy, niemniej większość mieszkańców landu zarabia o około 800 euro mniej niż średnia krajowa. Na wsi brakuje nauczycieli, w wielu miejscach zamykane są szpitale.
Historyczny triumf AfD mógłby się jednak okazać pyrrusowym zwycięstwem. Wszystkie partie - łącznie z CDU premiera Reinera Haseloffa - wykluczyły jakąkolwiek współpracę z Oliverem Kirchnerem, zawierając zawczasu egzotyczne sojusze. Już w 2016 roku powstała tak zwana "kenijska koalicja" CDU-SPD-Zieloni, pełna sprzeczności, którą w wielu kwestiach łączy jedynie sprzeciw wobec AfD.