Rolf Nikel, ambasador Niemiec w Polsce przekonuje, że wynik wyborów parlamentarnych daje nadzieję na stworzenie stabilnej koalicji rządzącej. Wyniki sondażowe pokazują, że wybory parlamentarne w Niemczech wygrała chadecka CDU/CSU.
Na partię Angeli Merkel zagłosowało 32,7 procent wyborców. To jednak najniższy wynik tego ugrupowania od 1949 roku. Chadecy stracili głosy między innymi na rzecz AfD - antyimigracyjnego i eurosceptycznego ruchu, który po raz pierwszy znalazł się w parlamencie. Z wynikiem 13 procent AfD będzie trzecią siłą w Bundestagu.
Zdaniem Rolfa Nikla pojawienie się tej nowej siły nie będzie jednak miało wpływu na politykę wewnętrzną i zagraniczną Niemiec. - To niepokojące, że AfD zdobyło 13 procent głosów. Ale z drugiej strony oznacza to, że 87 procent Niemców zagłosowało na partie demokratyczne, a to dobry znak. Myślę, że jakikolwiek rząd powstanie, będzie rządem stabilnym i będzie wykazywał dużą ciągłość w polityce zewnętrznej, również wobec Polski - powiedział Nikel.
Janusz Reiter, dyplomata i były ambasador Polski w Niemczech, obawia się jednak, że AfD, choć nie będzie współtworzyła rządu, będzie miała duży wpływ na kulturę polityczną w niemieckim parlamencie. - Na to trzeba się przygotować, że będzie słychać w Bundestagu wypowiedzi dotychczas właściwie tam niemożliwe. To będzie wymagało od nas silnych nerwów oraz umiejętności odróżnienia tego, co jest głośne od tego, co jest ważne - uważa Reiter.
Profesor Adam Daniel Rotfeld, dyplomata, badacz stosunków międzynarodowych uważa, że AfD zawdzięcza swój sukces "zmęczeniu" wyborców polityką rządzącego ugrupowania. - Przed wyborami 30 procent Niemców wyraziło opinię, że nie ma stanowiska. Spośród tych 30 procent w znacznej mierze rekrutują się wyborcy nowej partii. Być może wielu wyborców nie zdaje sobie sprawy z tego, na kogo głosowali, bo być może oni chcą innej polityki, ale nie takiej, jaką będzie proponować ta partia - zaznacza Rotfeld.
Oprócz Unii CDU/CSU i AfD w niemieckim Bundestagu znajdą się jeszcze cztery ugrupowania - socjaldemokratyczna SPD, które według sondaży zdobyła 20 procent głosów i będzie drugą siłą w parlamencie; liberalna FDP, którą poparło 10 i pół procent wyborców; Zieloni z wynikiem 9 i pół procent oraz Lewica z wynikiem 9 procent.
Zdaniem Rolfa Nikla pojawienie się tej nowej siły nie będzie jednak miało wpływu na politykę wewnętrzną i zagraniczną Niemiec. - To niepokojące, że AfD zdobyło 13 procent głosów. Ale z drugiej strony oznacza to, że 87 procent Niemców zagłosowało na partie demokratyczne, a to dobry znak. Myślę, że jakikolwiek rząd powstanie, będzie rządem stabilnym i będzie wykazywał dużą ciągłość w polityce zewnętrznej, również wobec Polski - powiedział Nikel.
Janusz Reiter, dyplomata i były ambasador Polski w Niemczech, obawia się jednak, że AfD, choć nie będzie współtworzyła rządu, będzie miała duży wpływ na kulturę polityczną w niemieckim parlamencie. - Na to trzeba się przygotować, że będzie słychać w Bundestagu wypowiedzi dotychczas właściwie tam niemożliwe. To będzie wymagało od nas silnych nerwów oraz umiejętności odróżnienia tego, co jest głośne od tego, co jest ważne - uważa Reiter.
Profesor Adam Daniel Rotfeld, dyplomata, badacz stosunków międzynarodowych uważa, że AfD zawdzięcza swój sukces "zmęczeniu" wyborców polityką rządzącego ugrupowania. - Przed wyborami 30 procent Niemców wyraziło opinię, że nie ma stanowiska. Spośród tych 30 procent w znacznej mierze rekrutują się wyborcy nowej partii. Być może wielu wyborców nie zdaje sobie sprawy z tego, na kogo głosowali, bo być może oni chcą innej polityki, ale nie takiej, jaką będzie proponować ta partia - zaznacza Rotfeld.
Oprócz Unii CDU/CSU i AfD w niemieckim Bundestagu znajdą się jeszcze cztery ugrupowania - socjaldemokratyczna SPD, które według sondaży zdobyła 20 procent głosów i będzie drugą siłą w parlamencie; liberalna FDP, którą poparło 10 i pół procent wyborców; Zieloni z wynikiem 9 i pół procent oraz Lewica z wynikiem 9 procent.
Zdaniem Rolfa Nikla pojawienie się tej nowej siły nie będzie jednak miało wpływu na politykę wewnętrzną i zagraniczną Niemiec.
Janusz Reiter, dyplomata i były ambasador Polski w Niemczech, obawia się jednak, że AfD, choć nie będzie współtworzyła rządu, będzie miała duży wpływ na kulturę polityczną w niemieckim parlamencie.