Unia Europejska podzielona w sprawie wysokości przyszłego budżetu i ewentualnego powiązania funduszy z praworządnością, czy polityką migracyjną. Świadczyć mogą o tym wypowiedzi w Brukseli europejskich polityków przed unijnym szczytem poświęconym wydatkom Wspólnoty po 2020 roku.
- Zaczynamy nasze wielkie negocjacje. Budżet musi być oparty o zdrowy, dobry kompromis. Polska jest gotowa do tego kompromisu - powiedział premier.
Ale o ten kompromis będzie niezwykle trudno. We wspólnej kasie zabraknie składki Brytyjczyków - ok. 13 miliardów euro rocznie, a dodatkowo będą nowe cele - polityka obronna i migracyjna. I albo państwa zwiększą wpłaty do budżetu albo będą cięcia, największe zapewne w polityce spójności i rolnictwie. Na to nie zgadza się Polska i kraje naszego regionu. Z kolei Europa Zachodnia - Holandia, Austria, Szwecja i Dania nie chcą zwiększyć wpłat do budżetu. Do tego dochodzą jeszcze spory w sprawie uzależnienia wypłat funduszy od praworządności i polityki migracyjnej, czyli przyjmowana uchodźców.
- To oczywiste, że potrzebna jest pewnego rodzaju warunkowość - mówił premier Danii Lars Lokke Rasmussen.
Innego zdania jest Polska i kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
- Zgodnie z traktatem, celem funduszy spójności i strukturalnych jest zmniejszanie różnic pomiędzy krajami Unii, i nie dotyczy to innych kwestii - powiedziała prezydent Litwy Dalia Gribauskaite.
A prezydent Rumunii dodał, że jest za wcześnie, by mówić o warunkowości w wydawaniu funduszy.