W Paryżu rozpoczęła się manifestacja tak zwanych „Żółtych Kamizelek”, niezadowolonych z polityki rządu - przede wszystkim finansowej i socjalnej. Podobne demonstracje odbywają się w kilkunastu innych miastach Francji.
Największe obawy towarzyszą protestom w Valence, w regionie Owernii-Rodanu i Alp. Tam władze obawiają się gwałtownych zamieszek, jakie zapowiadają w sieci internetowej grupy chuliganów.
Mer miasta Nicolas Doragon mówi, iż usunięto wszystko, co mogłoby służyć do atakowania sił porządkowych. Dodaje, że doradzono sklepikarzom, by zabezpieczyli swoje lokale. Imprezy odwołano. Wszystko jest pozamykane.
Na rogatkach prowadzących do miasta żandarmeria kontroluje osoby wjeżdżające do Valence. Do miasteczek położonych w pobliżu, prawo wjazdu mają tylko mieszkańcy.
Władze Paryża obawiają się starć bojówek skrajnej prawicy i lewicy, a także chuliganów z przedmieść, którzy chcą demolować i plądrować sklepy podszywając się pod „żółte kamizelki”.
Mer miasta Nicolas Doragon mówi, iż usunięto wszystko, co mogłoby służyć do atakowania sił porządkowych. Dodaje, że doradzono sklepikarzom, by zabezpieczyli swoje lokale. Imprezy odwołano. Wszystko jest pozamykane.
Na rogatkach prowadzących do miasta żandarmeria kontroluje osoby wjeżdżające do Valence. Do miasteczek położonych w pobliżu, prawo wjazdu mają tylko mieszkańcy.
Władze Paryża obawiają się starć bojówek skrajnej prawicy i lewicy, a także chuliganów z przedmieść, którzy chcą demolować i plądrować sklepy podszywając się pod „żółte kamizelki”.