Polska, będąca na czele grupy kilku państw, przeforsowała zapisy dotyczące rosyjskiej odpowiedzialności za konflikt na Ukrainie, wzywające Moskwę do zmniejszenia napięcia.
Długo toczyły się negocjacje co do ostatecznego kształtu deklaracji. Jeśli chodzi o Rosję, to - jak ustaliła brukselska korespondentka Polskiego Radia - nie wszyscy chcieli się zgodzić na ostry język w sprawie odpowiedzialności Moskwy za konflikt na Ukrainie. Polska wspierana przez kraje bałtyckie, a także Finlandię, Szwecję, Holandię i Danię uważała, że należy napisać wprost o rosyjskiej agresji na Ukrainie.
Beata Płomecka donosiła przed kilkoma dniami o trudnych negocjacjach w tej sprawie. "Chcemy osiągnąć porozumienie, znaleźć taki język, który będzie możliwy do przyjęcia, ale nie za cenę rozmycia odpowiedzialności i stwierdzenia, że jest to wewnętrzny konflikt na Ukrainie, w którym Rosja nie ma nic do powiedzenia" - mówił wtedy brukselskiej korespondentce Polskiego Radia jeden z dyplomatów. Ostatecznie uzgodniono tekst kompromisowy mówiący o nielegalnej aneksji Krymu, o tym, że Unia nigdy takiej aneksji nie uzna i wskazujący na Rosję jako kraj odpowiedzialny za wywołanie konfliktu.
Podczas negocjacji nad kształtem deklaracji na szczyt Unia Europejska - Japonia okazało się, że sporne były też zapisy dotyczące polityki klimatycznej. Jeden z dyplomatów powiedział brukselskiej korespondentce Polskiego Radia, że Warszawa nie chciała się zgodzić na ambitniejsze podejście, ponad to, co już zostało ustalone. "Polska podchodzi ostrożnie do jakichkolwiek sformułowań klimatycznych ze względu na drażliwy temat" - dodał. Ustalono kompromisowe zapisy. W dokumencie jest odwołanie do uzgodnień klimatycznych z Paryża i Katowic. Udało się więc pogodzić oczekiwania krajów - jastrzębi w polityce klimatycznej z ostrożnym podejściem Polski.