Siódmy dzień inwazji Rosji na Ukrainę. Wielu Ukraińców ucieka z atakowanych miast, na przykład z Kijowa czy Charkowa na zachód Ukrainy m.in. do Lwowa, a dalej: do Polski.
- Jest wielkie uniesienie patriotyczne: jesteśmy bardzo dumni, że jesteśmy Ukraińcami. Pomagamy, czym możemy naszym żołnierzom, ale z drugiej strony jest też bardzo duże napięcie. Większość ludzi prawie w ogóle nie śpi. Rozmawiam z ludźmi, idę spać i słyszę, że idzie ostrzał Charkowa. I martwimy się o dzieci, bo one nie mogą nazwać emocjonalnie tego, co przeżywają. Mamy średnio trzy, cztery alarmy w ciągu doby - relacjonuje ksiądz Delisandru.
We Lwowie podobnie jak w wielu innych miastach ruch mieszkańców jest ograniczony. Obowiązuje też godzina policyjna.
- Jest wielkie uniesienie patriotyczne: jesteśmy bardzo dumni, że jesteśmy Ukraińcami. Pomagamy, czym możemy naszym żołnierzom, ale z drugiej strony jest też bardzo duże napięcie. Większość ludzi prawie w ogóle nie śpi. Rozmawiam z ludźmi, idę spać i słyszę, że idzie ostrzał Charkowa. I martwimy się o dzieci, bo one nie mogą nazwać emocjonalnie tego, co przeżywają. Mamy średnio trzy, cztery alarmy w ciągu doby - relacjonuje ksiądz Delisandru.