Rodzice grzybiarza, który zatruł się muchomorem sromotnikowym oskarżają lekarzy. W ich opinii, medycy ze szpitala w Sulechowie, skąd do Szczecina trafił 28-latek, nie udzielili mu natychmiastowej pomocy.
W środę zadzwonił po pogotowie. Drugie wezwanie było już w sobotę. W międzyczasie 28-latek był w przychodni.
- Lekarze zalecali tabletki rozkurczowe i na zgagę - mówią rodzice pana Zbigniewa. - Syn twierdzi, że informował, że jadł grzyby. Jednak doktor miał mu odpowiedzieć, że gdyby tak było, to byłby już w innym stanie.
28-latek ostatecznie trafił do kliniki w Szczecinie, gdzie przeszedł operację przeszczepu wątroby. Mężczyzna leży w szpitalu przy Arkońskiej i powoli zostaje wybudzany ze śpiączki farmakologicznej. Lekarze oceniają jego stan jako ciężki, ale stabilny.
- Pacjent trafił do nas zbyt późno, bo dopiero pięć dni po tym, jak zjadł trującego grzyba - mówi dr Samir Zeair, ordynator oddziału chirurgii. - Na hasło "zjadłem grzyba" lekarz powinien od razu skierować pacjenta do wyspecjalizowanej jednostki.
Rodzice 28-latka zapowiedzieli skierowanie sprawy do prokuratury.
Zastępca dyrektora szpitala w Sulechowie odmawia komentarza. Poinformował jedynie, że szpital prowadzi wewnętrzną kontrolę.


Radio Szczecin