Amerykański oddział kawalerzystów wyposażony w wozy bojowe Stryker ruszył w sobotę w podróż powrotną do swojej bazy w Niemczech. Zakończył trzymiesięczne manewry na drawskim poligonie, a na jego miejsce przyjechali pancerniacy z trzeciej dywizji piechoty z Fort Stuart w Georgii.
- Odbyliśmy znakomity trening z polskimi żołnierzami. Wy macie Rosomaki a my Strykery i musieliśmy to zgrać na poligonie, ale nie chodzi tylko o sprzęt, bo najważniejsza na polu walki jest komunikacja. A ta była świetna na każdym poziomie - mówi Engoren.
Major John Womack z 3. Dywizji Pancernej Piechoty jest przekonany, że obie armie mogą się wiele od siebie nauczyć - mimo że wielokrotnie mogły obserwować się w boju.
- Armia Amerykańska i Polska walczyła ramię w ramię w Afganistanie i Iraku, i pewnie jeszcze nie raz będziemy na wspólnych misjach. Przywieźliśmy ze sobą czołgi M1 Abrams i oprócz tego moździerze, pojazdy piechoty, jak chociażby Hamery. Razem z Polakami i żołnierzami z innych krajów przećwiczymy elementy walki w otwartym terenie - mówi Womack.
Amerykańscy żołnierze pożegnali się z mieszkańcami Drawska już w piątek - zorganizowali piknik, podczas którego każdy mógł zobaczyć wnętrze wozu bojowego. Teraz kawalerzyści jadą do swoich koszar w niemieckim Vilseck.
Wspólne ćwiczenia wojsk polskich i amerykańskich to konsekwencja rosyjskich działań na wschodzie Ukrainy. Manewry kolejnej grupy amerykanów w ramach akcji Altantic Resolve mają potrwać do połowy czerwca.