Wybuch II wojny światowej zastał go podczas pracy w polu. Gdy przyszli Niemcy, działał w konspiracji. Po wojnie wstąpił do oddziału Ruchu Oporu Armii Krajowej i za to spędził w więzieniu 10 lat. Wiktor Sumiński, pseudonim "Kropidło" skończył właśnie 94 lata. Jest jednym z najstarszych żyjących na Pomorzu Zachodnim weteranów niepodległościowego podziemia.
W życiu każdego człowieka są takie chwile, które chciałby zachować na zawsze w pamięci. W życiu Wiktora Sumińskiego najwięcej jest tych, o których wolałby zapomnieć.
1 września 1939 roku w rodzinnej Koszelówce w gminie Łąck na Mazowszu. - To był piątek. Ok. godz. 8 lub 9 słychać było kilka wybuchów. Nad Płock nadleciały samoloty. Ludzie jeszcze nie wiedzieli co się dzieje. Mówili, że to ćwiczenia. Dopiero sąsiad, który wrócił z okolic Płocka, gdzie był w interesach powiedział, że jest wojna - opowiada pan Wiktor.
17 września 1939 roku. - Rano zobaczyłem przez okno, jak Niemcy wchodzili. Byli na naszym polu. Niedaleko była jakaś polska jednostka. Niemcy ją rozbili - wspomina weteran.
15 stycznia 1945 roku. Pierwsze spotkanie z wyzwolicielami - jak mówili na siebie żołnierze Armii Czerwonej. - Trzech wojaków wjechało na koniach w podwórze z okrzykami "dawajcie wódki i sadła". My mieszkaliśmy w spalonym domu, nie mieliśmy takich rzeczy - mówi "Kropidło".
Taki był początek nowego reżimu. Zakończyła się wojna z Niemcami, jednak wojna o niepodległość Polski trwała. W 1945 roku Wiktor Sumiński wstępuje do działającego na terenie powiatu gostynińskiego oddziału Ruchu Oporu Armii Krajowej.
Grupą o kryptonimie "Rybitwa" dowodzi Władysław Dubielak "Myśliwy". Partyzanci przeprowadzają kilkadziesiąt akcji zbrojnych przeciwko komunistycznym służbom, gdy dochodzi do aresztowań.
"Kropidło" zostaje zatrzymany w styczniu 1947 roku. Trwające sześć miesięcy śledztwo połączone jest z biciem i torturami. Wreszcie zapada wyrok - kara śmierci, po amnestii zamieniona na 10 lat więzienia. Sumiński wychodzi na wolność w styczniu 1957 roku.
- Niczego nie żałuję, chyba że tego, iż za mało się zrobiło dla ludzi - mówi dziś Wiktor Sumiński.
Skazany przez komunistyczne władze na śmierć i zapomnienie żołnierz niepodległościowego podziemia skończył właśnie 94 lata. Mieszka w Prusimiu w gminie Resko.
1 września 1939 roku w rodzinnej Koszelówce w gminie Łąck na Mazowszu. - To był piątek. Ok. godz. 8 lub 9 słychać było kilka wybuchów. Nad Płock nadleciały samoloty. Ludzie jeszcze nie wiedzieli co się dzieje. Mówili, że to ćwiczenia. Dopiero sąsiad, który wrócił z okolic Płocka, gdzie był w interesach powiedział, że jest wojna - opowiada pan Wiktor.
17 września 1939 roku. - Rano zobaczyłem przez okno, jak Niemcy wchodzili. Byli na naszym polu. Niedaleko była jakaś polska jednostka. Niemcy ją rozbili - wspomina weteran.
15 stycznia 1945 roku. Pierwsze spotkanie z wyzwolicielami - jak mówili na siebie żołnierze Armii Czerwonej. - Trzech wojaków wjechało na koniach w podwórze z okrzykami "dawajcie wódki i sadła". My mieszkaliśmy w spalonym domu, nie mieliśmy takich rzeczy - mówi "Kropidło".
Taki był początek nowego reżimu. Zakończyła się wojna z Niemcami, jednak wojna o niepodległość Polski trwała. W 1945 roku Wiktor Sumiński wstępuje do działającego na terenie powiatu gostynińskiego oddziału Ruchu Oporu Armii Krajowej.
Grupą o kryptonimie "Rybitwa" dowodzi Władysław Dubielak "Myśliwy". Partyzanci przeprowadzają kilkadziesiąt akcji zbrojnych przeciwko komunistycznym służbom, gdy dochodzi do aresztowań.
"Kropidło" zostaje zatrzymany w styczniu 1947 roku. Trwające sześć miesięcy śledztwo połączone jest z biciem i torturami. Wreszcie zapada wyrok - kara śmierci, po amnestii zamieniona na 10 lat więzienia. Sumiński wychodzi na wolność w styczniu 1957 roku.
- Niczego nie żałuję, chyba że tego, iż za mało się zrobiło dla ludzi - mówi dziś Wiktor Sumiński.
Skazany przez komunistyczne władze na śmierć i zapomnienie żołnierz niepodległościowego podziemia skończył właśnie 94 lata. Mieszka w Prusimiu w gminie Resko.
- To był piątek. Ok. godz. 8 lub 9 słychać było kilka wybuchów. Nad Płock nadleciały samoloty - opowiada pan Wiktor.
- Rano zobaczyłem przez okno, jak Niemcy wchodzili. Byli na naszym polu. Niedaleko była jakaś polska jednostka. Niemcy ją rozbili - wspomina weteran.
- Trzech wojaków wjechało na koniach w podwórze z okrzykami "dawajcie wódki i sadła". My mieszkaliśmy w spalonym domu, nie mieliśmy takich rzeczy - mówi "Kropidło".