To nie jest dobry sezon dla sadowników. Susza zniszczyła plony, ceny w skupach są niskie, a rąk do pracy przy zbiorach brakuje.
- Krzaki powinny mieć około metra, a mają 60 cm. Na wiosnę miały owocować i owoce są, ale małe. Powinny być jak pół dużego palca - mówi Grządziel.
To co obrodziło trzeba jednak zebrać i to jak najszybciej. Problem w tym, że nie ma zbyt wielu chętnych. Stefan Grządziel posiłkuje się pracownikami z Ukrainy, ale i tak jest ich zbyt mało, a każda kolejna para rąk do pracy się przyda
- W zeszłym roku zarabiali 400-1200 zł tygodniowo w zależności od tego jak pracowali - przypomina Grządziel.
Kolejnym dramatem sadowników są ceny. Za kilogram malin w skupie płacą około czterech złotych.
- Zagraniczni właściciele skupów w Polsce sprowadzają mrożoną malinę z Chorwacji i Ukrainy za cztery złote za kilogram, więc dlaczego mieliby płacić więcej Polakom? - tłumaczy Grządziel.
W konsekwencji sadownicy coraz częściej decydują się handlować detalicznie na giełdach.