Składanie wypowiedzeń z pracy, rezygnacja z dyżurów, branie kolejnych zwolnień lekarskich - to tylko niektóre kroki, jakie rozważają ratownicy medyczni z województwa zachodniopomorskiego, by wywrzeć wpływ na Ministerstwo Zdrowia. To reakcja na projekt nowelizacji ustawy o działalności medycznej, który przedstawił resort. Ratownicy nie są zadowoleni z proponowanych zapisów. Chodzi głównie o dodatek do pensji, jaki mieli dostać.
Jak mówi Bartłomiej Zimoch, prezes Stowarzyszenia Ratowników Medycznych Pomorza Zachodniego, który brał udział w rozmowach z resortem, trudno zrozumieć, że ministerstwa nie stać na podwyżki dla całej grupy zawodowej, która liczy tylko 20 tysięcy osób w skali kraju.
- Ministerstwo w ogóle nie chce rozmawiać z ratownikami medycznymi. Na każdą uwagę zarówno ze strony środowiska ratowników, jak i dyrektorów wielkich szpitali klinicznych, resort odpowiadał: nie uwzględnia się uwagi do ustawy. Dlaczego? Nie, bo nie - twierdzi Zimoch.
Dawid Surowicz ze stowarzyszenia dodaje, że ratownicy są najważniejsi w systemie ratowania ludzi. - Ciężko nam zrozumieć, dlaczego ministerstwo zdrowia podejmuje takie kroki, w których w ogóle nie liczy się z tą grupą zawodową. Atrakcyjność tego zawodu spada. Któregoś dnia ratowników medycznych może po prostu zabraknąć - zwraca uwagę.
Ratownicy z całego kraju zwołali "Forum na rzecz ratownictwa medycznego". Ma się ono odbyć we wrześniu w Łodzi. Wtedy zapadnie ostateczna decyzja, jakie działania podejmie środowisko. Niewykluczona jest eskalacja protestu.
Dodaj komentarz 2 komentarze
ci ratownicy to jakieś naiwniaki!
20 tysięcy luda to żadna inwestycja wyborcza.
PiS ma to gdzieś!
"Niech jadą" - oto odpowiedź dla żądających podwyżek
Dojdzie do sytuacji, kiedy ratownicy zostawią kluczyki do ambulansów na stacji pogotowia i pójdą do domu. Szybciutko znajdą się chętni do rozmów kiedy to nie będzie ani jednej karetki zdolnej do wyjazdu. Szybciutko.