Uczestnicy byli bardzo zmotywowani strajkiem kobiet - tak o niespokojnym Marszu Niepodległości mówili goście audycji "Radio Szczecin na Wieczór".
W środę podczas manifestacji z okazji Święta Niepodległości doszło do starć chuliganów z policją. Część uczestników wydarzenia zrezygnowała z przejazdu przez centrum Warszawy i wyruszyła na ulice miasta pieszo - wbrew obostrzeniom sanitarnym.
Tego wydarzenia nie dało się odwołać. Policja była pobłażliwa w przypadku Strajku Kobiet i ci ludzie chcieli udowodnić, że nie są słabsi - tłumaczy doktor habilitowany Arkadiusz Jabłoński, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
- W pewnym kodzie politycznym, odwołanie Marszu Niepodległości mogłoby być traktowane wręcz jako wyraz słabości. Zatem to dodatkowo jeszcze mobilizowało tych ludzi, żeby się pojawić podczas tego marszu - mówi Jabłoński.
Politolog Klubu Jagiellońskiego Bartosz Brzyski podkreśla, że obie manifestacje obnażają błędy policji.
- Na dobrą sprawę nie wiemy - w dużej mierze - ile osób faktycznie wychodzi tam z postulatami, a ile by pokazać swoją frustrację. Tak samo nie wiemy, ilu ludzi stanowiły wczoraj osoby, które przyjechały tylko w jednym celu - mówi Brzyski.
Marsz Niepodległości w Warszawie - w tym roku w zmotoryzowanej formie - został przed czasem rozwiązany przez organizatorów. Po tym, gdy doszło do starć z policją, funkcjonariusze zablokowali część trasy.
Jak poinformowała Komenda Stołeczna Policji, podczas Marszu Niepodległości policjanci zostali zmuszeni do użycia siły, jednak robili to tylko wtedy, gdy sami byli atakowani lub wtedy, gdy wymagało tego bezpieczeństwo uczestników marszu.
Tego wydarzenia nie dało się odwołać. Policja była pobłażliwa w przypadku Strajku Kobiet i ci ludzie chcieli udowodnić, że nie są słabsi - tłumaczy doktor habilitowany Arkadiusz Jabłoński, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
- W pewnym kodzie politycznym, odwołanie Marszu Niepodległości mogłoby być traktowane wręcz jako wyraz słabości. Zatem to dodatkowo jeszcze mobilizowało tych ludzi, żeby się pojawić podczas tego marszu - mówi Jabłoński.
Politolog Klubu Jagiellońskiego Bartosz Brzyski podkreśla, że obie manifestacje obnażają błędy policji.
- Na dobrą sprawę nie wiemy - w dużej mierze - ile osób faktycznie wychodzi tam z postulatami, a ile by pokazać swoją frustrację. Tak samo nie wiemy, ilu ludzi stanowiły wczoraj osoby, które przyjechały tylko w jednym celu - mówi Brzyski.
Marsz Niepodległości w Warszawie - w tym roku w zmotoryzowanej formie - został przed czasem rozwiązany przez organizatorów. Po tym, gdy doszło do starć z policją, funkcjonariusze zablokowali część trasy.
Jak poinformowała Komenda Stołeczna Policji, podczas Marszu Niepodległości policjanci zostali zmuszeni do użycia siły, jednak robili to tylko wtedy, gdy sami byli atakowani lub wtedy, gdy wymagało tego bezpieczeństwo uczestników marszu.