Trzeba szukać rozwiązań konfliktu na Krymie, a rolą Polski jest konsekwentne wskazywanie na złamanie prawa międzynarodowego przez Rosję - powiedział prezydent Bronisław Komorowski po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego zwołanego w związku z rosyjskimi działaniami na Półwyspie Krymskim.
Prezydent podkreślił w poniedziałek, że bezpieczeństwo Polski nie jest zagrożone. Jednocześnie zażądał wyjaśnień od ministra Radosława Sikorskiego, dlaczego nie zostało jeszcze zwołane posiedzenie rady NATO w trybie artykułu 4, który mówi o pomocy w razie zagrożenia bezpieczeństwa jednego z członków Sojuszu, jakim jest Polska.
Tymczasem przy granicy z Polską trwają rosyjskie manewry. 3,5 tysiąca żołnierzy Rosyjskiej Floty Bałtyckiej prowadzi "ćwiczenia taktyczne" w Obwodzie Kaliningradzkim - informuje agencja ITAR-TASS. W tych działach biorą udział tylko wojska lądowe. Żołnierze ćwiczą obronę i natarcie "pod ostrzałem wroga". Nie sprecyzowano, kiedy ćwiczenia się zakończą.
- To, co dzieje się na Krymie to stopniowa likwidacja ukraińskiej władzy wojskowej i państowej - ocenia dla Radia Szczecin anonimowy świadek tych wydarzeń, mieszkaniec okolic Krymu. - Na Krymie zaczęła się prawdziwa wojna bez ognia, ale zajmowane są ukraińskie bazy i statki wojskowe.
Liderzy światowych mocarstw nie ustają w dyplomatycznych naciskach na Kreml, by nie dopuścić do wybuchu wojny. Unijni ministrowie spraw zagranicznych spotkali się w Brukseli, aby porozmawiać o sankcjach wobec Rosji i próbach mediacji na Ukrainie.
TVN24/x-news