Ministrowie do spraw europejskich 27 krajów jednomyślnie uznali w Luksemburgu, że nie ma wystarczającego postępu w negocjacjach w sprawie Brexitu. Niemożliwe jest zatem rozpoczęcie rozmów o przyszłej umowie handlowej Unii Europejskiej z Wielką Brytanią, na czym zależy władzom w Londynie. Tę ocenę mają potwierdzić na piątkowym szczycie europejscy przywódcy.
Unia Europejska i Wielka Brytania nie mogą porozumieć się w sprawie rozliczeń finansowych. Bruksela chce bowiem, by Londyn, mimo Brexitu, wpłacił do obecnego unijnego budżetu około 60 miliardów euro. Brytyjski rząd nie chce się na to zgodzić.
- Tutaj postępu brak - przyznał wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański. - Przy najlepszej woli i dużym zainteresowaniu, żeby te negocjacje toczyły się i przyniosły sukces obu stronom, dziś Unia Europejska nie może uznać, że postęp jest wystarczający.
Większy postęp jest w negocjacjach dotyczących zagwarantowania praw Europejczykom, ale wciąż nie jest pewne, czy rodzice pracujący na Wyspach będą otrzymywać zasiłki na dzieci, które mieszkają poza Wielką Brytanią.
Polska uważa natomiast, że mimo braku wystarczającego postępu Unia powinna zgodzić się na okres przejściowy: od momentu Brexitu do czasu wejścia w życie nowej umowy handlowej. Wielka Brytania miałaby wtedy dostęp, jak obecnie, do unijnego rynku. Jednak według Polski, to również musiałoby oznaczać wpłaty do europejskiego budżetu.
- Tutaj postępu brak - przyznał wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański. - Przy najlepszej woli i dużym zainteresowaniu, żeby te negocjacje toczyły się i przyniosły sukces obu stronom, dziś Unia Europejska nie może uznać, że postęp jest wystarczający.
Większy postęp jest w negocjacjach dotyczących zagwarantowania praw Europejczykom, ale wciąż nie jest pewne, czy rodzice pracujący na Wyspach będą otrzymywać zasiłki na dzieci, które mieszkają poza Wielką Brytanią.
Polska uważa natomiast, że mimo braku wystarczającego postępu Unia powinna zgodzić się na okres przejściowy: od momentu Brexitu do czasu wejścia w życie nowej umowy handlowej. Wielka Brytania miałaby wtedy dostęp, jak obecnie, do unijnego rynku. Jednak według Polski, to również musiałoby oznaczać wpłaty do europejskiego budżetu.