W Rosji nasilają się represje wobec osób sprzeciwiających się inwazji na Ukrainę. Rosjanie uczestniczący w antywojennych akcjach są zatrzymywani przez policję i karani grzywnami oraz aresztami.
Działacze obywatelscy i obrońcy praw człowieka są narażeni na ataki chuliganów, a niezależni dziennikarze na likwidację ich redakcji.
Opozycyjny działacz ruchu "Otwarta Rosja" Artiom Ważenkow tłumaczy, że część Rosjan będących w opozycji do Kremla wyjechała z kraju i kontynuuje antywojenną działalność na emigracji.
Opozycjonista, który sam przebywa w stolicy Gruzji - Tbilisi apeluje do swoich rodaków, aby wspierali tych, którzy nie wyjechali i mają odwagę sprzeciwiać się Kremlowi. "Iskra nadziei jest, ponieważ w Rosji pozostają odważni ludzie, którzy wyrażają swój sprzeciw wobec wojny i ich trzeba wspierać dlatego, że to właśnie oni mogą zrobić wiele" - podkreśla Artiom Ważenkow.
Działacz "Otwartej Rosji" wyjaśnia, że część Rosjan popiera politykę Kremla, ale jego zdaniem pod wpływem sankcji i międzynarodowej izolacji, takich ludzi będzie coraz mniej.
Opozycyjny działacz ruchu "Otwarta Rosja" Artiom Ważenkow tłumaczy, że część Rosjan będących w opozycji do Kremla wyjechała z kraju i kontynuuje antywojenną działalność na emigracji.
Opozycjonista, który sam przebywa w stolicy Gruzji - Tbilisi apeluje do swoich rodaków, aby wspierali tych, którzy nie wyjechali i mają odwagę sprzeciwiać się Kremlowi. "Iskra nadziei jest, ponieważ w Rosji pozostają odważni ludzie, którzy wyrażają swój sprzeciw wobec wojny i ich trzeba wspierać dlatego, że to właśnie oni mogą zrobić wiele" - podkreśla Artiom Ważenkow.
Działacz "Otwartej Rosji" wyjaśnia, że część Rosjan popiera politykę Kremla, ale jego zdaniem pod wpływem sankcji i międzynarodowej izolacji, takich ludzi będzie coraz mniej.